Sonet do s. kamiennego
i na zawsze my
Stoję przy skale, dotykam dłonią
Sunę palcami, czując krawędzie
Płuca do końca napełniam jej wonią
Piękna ty jesteś, teraz żeś wszędzie
Stoję na stopniach, czynię przechwyty
Wciąż niebezpiecznie, mimo iż z linką
Teraz żeś wszędzie, ty i ja tylko
Wyjście na półkę, szczyt twój podbity
Tyle jest szczytów wciąż niezdobytych
Jeden największy - nim serca nasze
Miłością złączone lecz wciąż skaliste
Razem na szczyt przez wszystkie
półszczyty
Zanieśmy ogień topiący czaszę
Lodu skalnego w serce ogniste
Sokoliki, wrzesień 2007
Komentarze (1)
zastanawiam się czy zaczynając go pisać, wiedziałeś,
że tak go skończysz :)
lubię kiedy z jednego tematu (myśląc iż wiem już o
czym jest utwór) przechodzi sie nagle do drugiego, a
może lepiej - do sedna :)
dobre :)
sHALOm