sonet I (pisane z natury)
dywan z pokrzyw u źródeł rozpięty
skrzydłami
wznosi się ponad wodą niemą z
przerażenia
krok po kroku odbiera zieloność
listnienia
nakręcając swój zegar biegnie pod
głazami
krzywych linii napięcie pęka rwane w
ciszy
czas zmurszały się kruszy zatrzymany
zwiędły
chwile szybko zbierane mgły ranem
uprzędły
a ty widzu nie widzisz słuchaczu nie
słyszysz
dzień ci mówił uciekaj gdy siekę
pokrzywą
wytrwaj w cieniu skrusz myśli z krwią twoją
popłyną
na ofiarę masz wiersze pisane nie mową
kiedy drzewa cię przyjmą urodzi się
słowo
przelęknione jak listek będzie drżeć na
ustach
bo świat w naturze zmienny nie mieści się w
lustrach
Komentarze (5)
Pieknie:)
Milego dnia:)
piękny sonet.... natura sama pisze a Ty to ładnie nam
przekazałas trzeba mieć wrażliwą duszę by te cuda
zobaczyć - gratuluję;-)
pozdrawiam
śliczny sonet, lekki... bardzo mi się spodobał
jeśli mogłabym zasugerować zmianę szyku słów w
ostatnim wersie na "bo świat zmienny w naturze"...
akcent wtedy idzie na słowo "naturze" i płynnie
przechodzi w dalszą część linijki
pozdrawiam serdecznie
Śliczny to sonet, pozdrawiam serdecznie.
piękny sonet, w którym wyczuwa się umiłowania autorki
do darów natury Pozdrawiam serdecznie:))jestem Basia