Spacer kłótni
Idąc spoglądałam w niebo,
rysując w marzeniach
ślady jego stup u boku.
Szum jesiennych liści
kołysał melancholią dnia,
topiąc uśmiechy w kałużach
wczorajszego deszczu.
W uszach niemy krzyk,
słów wypowiedzianych,
błądził w myślach
szukając jego dotyku,
a wiatr oplótł mnie siecią
tęsknoty ciężaru kamieni.
Ulice szeptały chłodem nocy,
po chodnikach szurały liście,
a ja wciąż czułam zapach
zielonego swetra na ciele,
który uciekał ode mnie
mimo wołań głupiego serca.
Zgubiona nadzieją i wiarą,
ujrzałam ciepły cień,
rzucając się w ramiona
kochałam jeszcze mocniej,
nie chcąc zgubić szczęścia.
Prabuty; 14.11.2007rok.
Komentarze (2)
wiersz bardzo ładny (zwłaszcza ostatnia zwrotka )
Czasami chyba można się pogubić w tym,w co się
wierzy...odnajdując miłość mamy nadzieję,że nic nam
jej nie odbierze,