Sparaliżowana
Z tomiku: "Geometria hedonisty, czyli lepsza perspektywa..."
Stojąc na pustej drodze
Zdenerwowana rozglądam się dookoła
Poddana zmęczeniu, próżni i trwodze
Rozpaczliwie w nicość o pomoc wołam
W środku ponurego, sosnowego lasu
Na bezdrożach zasypanych piaskiem
Wykorzystuję ostatnie sekundy czasu
Życia kończącego się fiaskiem
Ta okropna samotność mnie przeraża
Odbiera ostatnią istniejącą cząstkę
rozsądku
Wokół mnie ciemność, uczucie nieładu
stwarza
Burzy całą dotychczasową teorię porządku
Zaczyna pastwić się nad ciałem
wyczerpanym
Niszczyć minimalne i tak już komórki
Nad duchem kompletnie skonanym
Nadającym się już tylko do rozbiórki
Ciało w końcu odmawia posłuszeństwa
Całe wewnętrzne życia zabiera się i
odchodzi
Pozbawia mnie świata, miłości,
szaleństwa
Ale cóż to ma za znaczenie, co to je
obchodzi
Stoję tam sparaliżowana wewnętrznie
Oczekując choćby najmniejszego
współczucia
Potrzebuję oddanego mi człowieka
kompletnie
Bo innego nie ma stamtąd wyjścia...
I tam więdnę, usycham jak drzewo
odwodnione
Czekając na cud niewiarygodny,
Na marzenie jeszcze niespełnione,
Na swój pochówek godny...
* * *
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.