Spektakl tysiąca słońc
Zaczyna się! zaczyna!
Już widzów tłum się gości
w bezpiecznej odległości.
Teatru to godzina!
Za moment wachlarz zdarzeń
ku radości gawiedzi
scenę w dali nawiedzi.
Spełni grad dzikich marzeń.
I jest! mrok dnia rozrzedza.
Na horyzontu linii
ktoś drugi świt uczynił,
który słońce wyprzedza.
A spektakl się rozwija,
grzmot niczym z gardeł srogich
uderza w uszu progi.
Serce tłumu podbija.
Już opus magnum, sedno:
jak wielki ogon pawia
pysk ognia się pojawia
i z niebem tworzy jedność.
Monument światła, perła,
co skrzy się ogniem piekła.
Mknie w górę kula wściekła,
by stanąć na kształt berła.
Wprawdzie się sztuka kończy,
jednak przetrwa w pamięci
to, przed czym drżą i święci,
jak zbrodniarz przed psem gończym.
Ponad sześć dekad ciszy,
ta szóstka chce być trzecią,
czuj śmierci słodki przeciąg,
gdy atom wrogo dyszy.
Rozeszły się rodziny
mniej głodne krwi zapachu,
lecz znów zechcą rozmachu -
tej boję się godziny...
Napisałem to będąc zainspirowanym utworem grupy Iron Maiden "Brighter than a thousand suns" (Jaśniejszy od tysiąca słońc) :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.