Śpiący rycerz - Giewont
Dla miłośników górskich. Dzięki inspiracji A.Z.
Góruje nad miastem twór Geologa
majestatyczny,
zwalisty, obszerny... i jakże
niebotyczny!
Dominuje wzrostem chyląc się do
Strążyska,
mając postrzępione granie i krawędzie
urwiska...
Przypomina śpiącego lecz walecznego
męża,
który w odwadze czynów mieczem się
spręża.
Jest skalnym wybrzuszeniem, znakiem,
symbolem,
a dla kochających go ludzi pewniakiem -
idolem.
Siedzi sobie cicho, właściwie tkwi
leniwie,
niczym się nie przejmuje patrząc w dół
posępliwie.
W deszczu jest charakterny, w słońcu
łagodnieje,
by go zdobyć pokonałbym nawet gęste
knieje.
Przykrywają go, niczym kołdra, kłębiaste
chmury,
wtedy jego ściany są jak obronne mury,
które kryją liczne jaskinie, walory,
skarby,
nic dziwnego, że chcą go zdobyć także
szkraby.
Jego zwaliste ściany skaleczone od
miecza,
wyrzeźbione przez czas niczym stwórcy
piecza,
przez setki lat głęboko erozją
kształtowane,
dziś w pełni przez pieszych
wyegzaltowane...
Ma u stóp Zakopane a wzrok daleko
wytęża,
pilnując gotowego do użycia rycerskiego
oręża.
Gdy tylko przyjdzie chwila to wnet kark
napręża,
by bronić Tatr honoru - wroga nawet
uciemięża.
Rozmawia z burzą i groźnymi piorunami,
często się nabzdycza zasłaniając zbitymi
chmurami.
Ukarze wszystkich bez górskiego munduru,
a kary ukrył pod postacią osobliwego
abażuru.
Zdobywają go od dawna liczni miłośnicy,
rodziny, turyści, pielgrzymi, osadnicy,
jest obecny w sercu ojczyźnianych
wędrowców,
a także zwiedzających go licznie
obcokrajowców.
Kiedy byłem pierwszy raz na jago
szczycie,
odkryłem bezmiar wrażeń, atrakcji w jego
bycie.
Nieopodal krzyża odezwał się mój lek
wysokości,
i poczułem tam bezmiar euforycznej
lekkości.
Stał się tym, czym latarnia jest dla
marynarzy,
wejściem do portu przygody, nadzieją lądu
żeglarzy.
Kocham go za jego kształt, widok i
walory,
nawet stać w łańcuchowej kolejce do niego
jestem skory.
Komentarze (7)
Dziękuję za krytykę, która jest dla mnie kreatywnym
elementem. Moja pisanie jest dalekie od poezji. Nie
piszę metaforycznych rymów ani nie używam lirycznego
opisu... Jestem Górskim Piechurem więc piszę pod kątem
swojego bloga. Pisze bardziej na kształt przewodnika.
Faktem jest, że moje wiersze są rozbudowane, ale czy
są jak wagon z węglem i czy brakuje im finezji i
polotu? Zachowam odpowiedź dla siebie. Jeszcze raz
dziękuje i pozdrawiam.
Co do Graża55 to jakoś jego wierszy tu nie widzę
również. I dobrze, że nie kazdy uważa sie za poetę i
wkleja swoje gnioty na publicznym portalu. Co nie
oznacza, że nie może sie znać na poezji i mieć o niej
wyrobione zdanie, które ma prawo tutaj zamieścić.
popieram Piotra64... Co do spoksa....jakos jego
wierszy tu nie widzę...
Nie zgadzam się z przedmówcą...Wiersz H.K.Wodyka ma w
sobie to coś, co sprawia, że ciekawie sie go czyta i
ma sie chęć samemu zobaczyć miejsce, o którym w
wierszu mowa. Pozdrawiam!
Forma tego wierszydła niestety ciężka jak wagon z
węglem. Ani krzty jakiejś finezji, polotu,
oryginalnych metafor i asocjacji, nie mówiąc juz o
liryce, która tu jest rodem z kiepsmkiego przewodnika
po Tatrach. I te częstochowskie (gramatyczne) rymy:
marynarzuy-żeglarzy, lekkości-wysokości,
wędrowców-obcokrajowców i t.p.
Pieknie, niebanalnie:) widac włożony kawał serca i
duszy:) Teraz ciągnie jeszcze bardziej, bo znów ujrzec
Tatry:)
Rewelacyjny wiersz! :) Jeszcze żaden poeta nie
oczarował mnie tak swoją twórczością! Jest niezwykle
prawdziwy i odzwierciedla dokładny obraz tego co można
tam zaobserwować i przeżyć, dodatkowo ubrany w piękne
niebanalne słowa. Ja tak nie potrafię i tym bardziej
podziwiam talent i twórczość Poety! Dziękuję za
przeniesienie mnie choć na chwilę w te niezwykłe
miejsce :)
Pozdrawiam :)