Spiesz się powoli
W miasteczku pewnym, przy jednej ulicy,
żyły dwa żółwie, obaj flegmatycy,
życie mieli błogie, w pełnej harmonii,
tak żółw Franciszek jak i żółw Antoni.
Spokojnie mijały godziny,lata,
jeden drugiego miał zawsze za brata,
na wszystko wciąż mieli czasu do woli,
cokolwiek czynili, zawsze powoli.
Aż razu jednego, gdy przyszła jesień,
spotkali się obaj na ścieżce w lesie,
Franciszek spytał: - mój drogi Antoni,
a dokąd to sąsiad drogi tak goni?
- Jutro setne urodziny obchodzę,
jakąś flaszeczkę jeszcze dzisiaj
schłodzę,
wyprawiam przyjęcie, drogi Franciszku,
wpadnij więc do mnie wypić po kieliszku.
Gdy omówili wszystkie już detale,
poszli z powrotem nie spiesząc się
wcale,
oboje dniem ważnym bardzo przejęci,
bo ranek to przecież już za momencik.
Wybrał się zatem w drogę zaraz z rana,
Franciszek, by na czas być u kompana,
szedł godzin kilka, taka życia proza,
gdy krzyknął nagle - ach, żółwia
skleroza!
- Jakże to mogłem wybrać tak się w gości,
do zapominania u mnie skłonności,
mógłbym strasznego narobić zamętu,
do Antoniego idąc bez prezentu.
Podrapał się w głowę, myśląc przez
chwilę,
- przeszedłem drogi co prawda już tyle,
lecz wrócić muszę po jakiś podarek,
byle szybciutko, bo to godzin parę.
Idzie więc z powrotem, strasznie się
wlecze,
Antoni tymczasem tort pyszny piecze,
nagle okrzyk jego rozległ się gromki:
- jakże ciasto skończę, zabrakło mąki!
- Bez tortu gościa przyjąć nie wypada,
na to niestety tylko jedna rada,
gdy w głowie nie masz, cierpieć muszą
nogi,
trzeba się spieszyć, bo to kawał drogi.
Zmrok prawie nastał, a dwaj przyjaciele,
w swym żółwim tempie zrobili niewiele,
spotkali się wtem, ze zdziwioną miną,
pod sklepem zamkniętym już przed
godziną.
Antoni wściekły na Franciszka krzyczy:
- czy sąsiad w spór ze mną wejść sobie
życzy?
Dlaczego to sąsiad tak bardzo zwleka,
ja przecież od rana, przez cały dzień
czekam.
Tort piekłem wielki, choć to mąki
strata,
a ty nie przybyłeś do jubilata.
Franciszek wtedy powiada na to:
- od rana już stałem pod twoją chatą.
Drzwi jednak zamknięte na spusty cztery,
niezbyt dobre sąsiedzie masz maniery,
a prezent tak piękny dla ciebie miałem,
lecz na próżno jak widzę się starałem.
Mijały kolejne lata, godziny,
ale skończyły się ich odwiedziny,
mijali się czasem swym żółwim krokiem,
i tak kolejny rok mijał za rokiem.
Choć co się odwlecze to nie uciecze,
nie zawsze prawdę przysłowie to rzecze,
gdy chcesz mieć z sąsiadem dobre układy,
spiesz się powoli, ale bez przesady.
Komentarze (7)
Ten wierszyk nie tylko dla dzieci polecam :)
Bardzo, bardzo sympatyczny wierszyk z przeslaniem. Już
widzę, jak dzieci otwierają buzie zafascynowane i
zachwycone podczas dobranockowego czytania. Szkoda, że
takie teksty nie trafiają do książeczek dla
milusińskich. Nie trzeba perfekcji, wystarczy ciepło
wyobryźni. Brawo1 Serdeczności
Przyznam szczerze, że zazwyczaj odstraszają mnie takie
"giganty".. Jednak z największą przyjemnością
wytrwałam do końca i jestem zawiedziona, że utwór się
skończył! :)) Bardzo mi się podoba zamysł, wykonania..
i puenta. Pozdrawiam serdecznie :)
ja też z przyjemnością czytam takie wiersze - biję
brawa - pozdrawiam:)
Przeczytałem z uwagą, zostawiam +/.
Miły klimat , ciepła satyryczna bajka . Czyta się z
dużą przyjemnością .Wiosenności
GENIALNY wiersz. Uwielbiam takie wiersze.
Lekki, rymowany. Więcej takich :-) Jeden mankament: w
wersie "a ty nie przybyłeś do jubilata" brak
zachowanej rytmiki.