Spięty klamrą poranek
Zaczyna mżyć.
Niebo przepasane sznurem aut. W
przestrzeni
ciętej zimnymi pocałunkami skrzypią
tramwaje
pełne wypudrowanych teczek, płaszczy
i gazet w ciup. Lakier do paznokci jedzie
służbowo do wód toaletowych, konkuruje z
kwaśną
wonią nocnych dramatów. Darmowe dzwonki do
kawy
budzą umarłych. Przyjemne ciepło sprawia,
że
zaczynam żyć.
Komentarze (4)
Świetny. Tylko inaczej bym go rozpisała. Zaczyna mżyć.
/ Niebo przepasane sznurem aut. / W przestrzeni
ciętej zimnymi pocałunkami / skrzypią tramwaje
pełne wypudrowanych teczek, / płaszczy
i gazet w ciup. / Lakier do paznokci jedzie
służbowo do wód toaletowych, / konkuruje z kwaśną
wonią nocnych dramatów. / Darmowe dzwonki do kawy
budzą umarłych. / Przyjemne ciepło sprawia, / że
zaczynam żyć.
Oto prawdziwa poetyka - /
jest bez rymną i wolną
Na dodatek ona dotyka /
Tematu nutą swawolną!
+++++
ładna impresja melancholijna o poranku za oknem a w
sercu ciepło zaczął się nowy dzień
Treść dobra ale ja inną formę wiersza bym wybrała:)