śpiew
pewnego dnia o świcie
dwie ulice dalej
w chwili drżącej ciszą
lato nabrzmiało
światłem dojrzały
ptak otworzył oczy
zaśpiewam piosenkę
mocniej serce grało
śpiewam ... rozszumiały się
skrzydła nieostrożnie
i przez wieniec liści
zaśpiewał ciepło najczyściej
aż w ziemię wrósł rzeźbą
stróżką słonecznej harmonii
jakby to powiedzieć -
skończyło się wszystko
a ziemia wciąż obraca
ulice lata łagodnie
i cisza nad nią jak liście
drży piosenki echem

martens


Komentarze (5)
Pięknie nabrzmiewają Twoje słowa :)
Pięknie, lato coraz bliżej, a wiosna tuż, tuż.
Tyle lat jesteś zalogowany na beju, ale dopiero teraz
debiutanki wiersz. Fajnie, że się doczekaliśmy. Ok., w
takim razie oficjalnie witam Cię w naszej bejowej
rodzinie.
Zatrzymałeś..
:)
Pozdrawiam!
Bardzo ładnie, aż się rozmarzyłam:)
Dwie ostatnie strofy super, pozdrawiam.
no to była aria, gdzie wszystko zamarło i oddech
wstrzymało, a po zaśpiewie znowu pognało. Takie życie.
Dobry tekst :)