spod deszczu
...
i znów zachciało mi się postać pod
rynną.
po deszczu.
tam było niemniej sucho...
ucichły ognie w nierozpalonym kominku
naczynia wyszuszone - mimo że nigdy nie
były umyte...
zaschło-nieoderwalnie.
wtedy ja - odkurzyłam czas
pozwoliłam zgodnie bić .zegarowi.
i dziecięce obrazki dorosłych dłoni
powiesiłam na parapecie .
renowacja
teraz jest mi nawet lepiej tak na odwrót
z odwrotnymi stopami. i serce do zewnątrz
wykręcone.
tylko trochę męczy mnie już taniec na
potłuczonej szklance.
Komentarze (1)
Rzeczywiście to męczy...Wiersz ma w sobie to coś, tą
tajemnice....