Spokojny sen
Z nudów na matematyce, 4 minuty weny eh
Wilgotne wspomnienie rozpala me skronie
Skraplam sie i zamarzam
pozbawiony slonecznych plomieni
Tule sie do scian w tunelach egzystencji
Krzycze choc nikt nie slyszy
Spalam sie cho nikt nie czuje dymu
Nie modle sie, bo to za mnie powinni sie
modlic
Stoje w lesie krzyzy, drewnianych,
debowych
Choc zaden minotaur nie biegnie
labiryntem
Podchodze do okna, szukajac w nadziei
widziadel??
Lecz wszystko jest juz w srodku
Rozrywajac cialo, choc nic juz nie czuje
Wzywajac cienie, choc szepty zamilkly
Przemierzajac korytarze pustki
Choc drzwi frontowych nic juz nie
otworzy
Tarzam sie w kaluzach niemej krwi
Choc nic nie przerywa czystosci mych
perskich dywanów
Zamykam oczy
Czekajac na spokojny sen
Jestem normalny... :p
Komentarze (2)
Powiadasz, z nudów, a ja mówię piszesz po mistrzowsku,
czytam Twoje wiersze i podziwiam...
ech, młodość! studiuje życie u podstaw!