spontanicznie
w krajobrazie opalizującego dotyku jesteś
Ty
z wyciągniętym ramieniem naszego
horyzontu
u bram bezkresnej rozkoszy kołatasz
palcem
pukasz czule gdzie ci powiedziano
gimnastyką budzącego świtu witasz głogi
deszczu
płynąc za oknem w szarudze naszych dni
pod ostrą krawędzią wschodu słońca
zostawiasz cień
zwinięty na kwiat lotosu
krzykiem zaciskanych palców mówisz-już
widzę błysk w źrenicach tęczy, dam ci
klucz
nie pukaj więcej...
autor
wiedżmin
Dodano: 2006-12-23 15:27:32
Ten wiersz przeczytano 595 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.