Spotkanie
Początek drogi,
A szlak daleki.
I jeszcze ten los złowrogi,
Otwiera swe powieki.
Wlepia we mnie oczyska,
Zęby swe ostre szczerzy.
Aż zło mu kapie z pyska,
I w moja stronę bieży.
Myślałem zginę teraz,
Zwali mnie bestia z nóg.
Lecz tak jak już nie raz,
W obronie mej stanął Bóg.
Zamknąłem swoje oczy,
A gdy je otworzyłem.
Wokoło nie było nocy,
Już w innym miejscu byłem.
Tu jakiś dziwny blask,
Powalił mnie na kolana.
I nagle słyszę trzask,
I widzę swojego Pana.
Już tylko Jego twarz,
Do mnie dziś zwraca się.
-Cześć chłopcze jak się masz,
Czyż nie poznajesz mnie...
Komentarze (1)
Opisałeś spotkanie z Bogiem...może i tak wygląda, kto
to wie...