Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Spowiedź (odc. 28)


Lesia wywiązała się znakomicie ze swojej drugiej misji kurierskiej poza Warszawę. Podziękowali jej i wyrazili uznanie. Skorzystała z tej pozytywnej oceny, jaką otrzymała i podczas spotkania z szefową, kapitanem Janiną, zapytała, czy mogłaby poprosić o przeniesienie do Lwowa ze względów osobistych. Powiedziała, że zna tam kilku żołnierzy i odnalazła swojego narzeczonego, wkrótce męża.
Odpowiedziano jej, że jeśli złoży taką prośbę, to zostanie ona rozpatrzona, chociaż ci, którzy się o tym dowiedzieli, byli zdziwieni i jak mówili – niemile zaskoczeni. Lubili ją tutaj, zauważono jej urodę, sympatyczny uśmiech i sposób bycia.
W drugiej połowie maja przyszedł do Stachowskich pierwszy list od Tadeusza. Uciekła z nim natychmiast do swego pokoju na poddaszu i drżącymi rękami otworzyła. Był krótki, bo przecież Niemcy nie lubili długich. Zawsze istniało niebezpieczeństwo, że cenzura mogła wyrzucić go do śmietnika, gdyby był za długi lub zawierał cokolwiek podejrzanego w treści. Tadeusz krótko, po żołniersku, a jednak szczerze, pisał i wyrażał swoje żarliwe uczucia dla niej:
„Najukochańsza, najdroższa Lesiu, ukochana Żono!
Jestem zdrowy i wciąż czymś tutaj zajęty. Jednak nie przeszkadza mi to w tym, że myślę ciągle o Tobie, z największą miłością. Mam wielką nadzieję, że Twój powrót odbył się szczęśliwie i że już dobrze odpoczęłaś.
U mnie w pracy bez zmian, cały nasz zakład pracuje normalnie. Szykują się zmiany, ale to przecież jest zwyczajne tutaj. Oby nie było gorzej.
Wracam do domu codziennie o tej samej mniej więcej porze i marzę o tym, że zastanę Cię wkrótce w naszym mieszkaniu. Trochę mi żal, że to jeszcze nie jest w tej chwili możliwe, ale będę na Ciebie czekał. Wspominam nasze spotkanie i nie potrafię nawet wyrazić, jaki byłem i jestem szczęśliwy, dzięki Tobie, Najdroższa, ukochana Żono.
Polecam Cię miłości i opiece Boga Wszechmogącego i Jezusa Chrystusa.
Twój kochający Cię
Mąż Tadeusz.
Lwów, 15 maja 43 r.”

Była szczęśliwa, że nie zapomniał i nazwał ją Żoną, ukochaną Żoną, a siebie jej Mężem. Tak bardzo chciała wierzyć w to, że chce, by wkrótce była rzeczywiście jego żoną, a on jej mężem. Tak, jak pisał w tym liście, gdzie po raz pierwszy podpisał się jako jej Mąż, i tak jak obiecywali sobie nawzajem we Lwowie. Marzyła o tym, by mogła się do niego codziennie przytulić i każdej nocy zasypiać w jego ramionach, upojona jego miłością. Dowiedziała się, że księża udzielają potajemnie ślubów, według nawet jakichś uproszczonych „przepisów”.
Oczywiście zaniepokoiło ją to, co pisał o „zakładzie pracy”, który rzekomo pracuje normalnie, ale „szykują się zmiany”, i to jest „zwyczajne tutaj”. Aż jej się zimno zrobiło na samą myśl, co oznacza ta „normalność” i „zwyczajność”. Słyszała od niego, ale także od Franka, że to wszystko przypomina tam beczkę z prochem i że wojna AK z Ukraińcami we Lwowie i na Wołyniu jest prawie w stu procentach pewna.
„Cały czas tu się gotuje jak w kotle” – mówił jej po cichu Franek jeszcze tego dnia, gdy pierwszy raz wysiadła z pociągu we Lwowie. A major Mecenas kazał jej nie chodzić tam samej po ulicach, bo to nie było bezpieczne.
Możliwość wyjazdu ponownie do Lwowa pojawiła się już wkrótce, bo 14 czerwca. Miała tam znów pojechać jako kurierka z Komendy Głównej AK do okręgów Kraków i Lwów, zawieźć jakieś materiały propagandowe czy informacyjne oraz rozkazy. Miała wracać prawdopodobnie dopiero pod koniec czerwca, również przez Kraków, tak jak poprzednio. Co będzie wiozła z powrotem, tego nie wiedziała i miała to otrzymać dopiero tam, na miejscu. Była szczęśliwa na samą myśl, że znów będzie z nim, za którym tęskniła, tym razem może dłużej. Wciąż przywoływała wszystkie chwile, które podarowali sobie nawzajem miesiąc temu.
Wybiegła dwa dni wcześniej od kapitan "Iny" z rozkazem w ręku i z radością w sercu, że już niedługo tam będzie i znów go spotka. Pojechała do wujostwa Stachowskich, tylko by się spakować i raniutko wyjechała. Jak zawsze pomodliła się najpierw przy kapliczce z figurką Matki Boskiej, zanim skierowała się na przystanek kolejki. Ledwo zdążyła, bo po drodze złapały ją torsje, kolejny już dzień zresztą. Kuzynka Jadzia zauważyła, że ma te wymioty i ze strachem w oczach zapytała, czy nie jest na coś chora. Wbrew wszystkiemu Lesia uścisnęła ją i odpowiedziała z uśmiechem, że wszystko jest w porządku i niech się nie martwi.
Pożegnała się i wyruszyła ze swoją walizką, z jego listem w torebce i z tym, co miała przewieźć.
A tym razem we Lwowie to on czekał na nią na dworcu, następnego dnia o godzinie drugiej po południu. Najwyraźniej wszyscy już tutaj wiedzieli, że to porucznika Leszka trzeba wysyłać na dworzec po „śliczną, znajomą kurierkę z Warszawy”.
-Najdroższa! – przywitał się z nią, całując jej dłoń, a ona już tylko tym jednym jego słowem była uszczęśliwiona i tym, że jest, że czekał na spotkanie ze swoją ukochaną kobietą. Nie chcieli zwracać uwagi, że coś ich więcej wiąże, dlatego po prostu pojechali tramwajem do tej samej kwatery, gdzie spała poprzednio i gdzie go wtedy spotkała. Teraz także spędziła tam niemal całe popołudnie, ale trochę po godzinie siódmej przyszedł po nią i zabrał ją do swego mieszkania. Już wszyscy tutaj wiedzieli, że są parą, że są zakochani i nikt się już nie dziwił, że ona będzie gościć u niego, jego „krajanka” i jak już zdążył im zapowiedzieć – „narzeczona, a za chwilę żona”.
Nie pokazywała mu tego, ale nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie tam weszli, zamknęli za sobą drzwi i za chwilę utonęła w jego objęciach i pocałunkach, które odbierała spragnionymi wargami. Nic nie musieli mówić, wszystko mówiły ich oczy, stęsknione dłonie, gorące serca. Czuła z rozkoszą jego oddech na swoich piersiach, dotyk jego rąk na swej delikatnej skórze, który uwielbiała tak samo, jak on zachwycał się każdym nawet muśnięciem jej gorących dłoni.
-Kochany, najdroższy – szeptała i drżała w jego objęciach. Znów była oszołomiona samą myślą, że aż tak go pragnie, potrzebuje i oczekuje.
-Piękna, cudowna, jedyna – powtarzał jej najczulsze słowa dyktowane miłością i tęsknotą.
Zasnęli w swoich ramionach, szczęśliwi, zakochani, spełnieni.
W środku nocy obudziła się czując na sobie jego wzrok. Słabe światło dochodzące z łazienki padało na ich twarze. Opierając się ręką, założoną na tył głowy, o poręcz łóżka, miał twarz zwróconą w jej kierunku i nie spał.
-Najdroższy, kocham cię! – szepnęła, wyciągając rękę i dotykając jego piersi.
-Leo, jesteś cudowna, kocham cię! – odpowiedział i pocałował znów jej piękną twarz.
Jednak Tadeusz tym razem nie spieszył się. Dotyk jego rąk na jej ramionach i twarzy stawał się słabszy i coraz bardziej delikatny, a jego twarz i wzrok zamyślone. Zaczął do niej mówić o czymś, co było dla niej niespodziewane w takiej jak ta chwili.
-Leo, moja piękna żono, zechcesz nią być naprawdę? – zapytał.
-Tak, najdroższy, z całego serca tego pragnę, być twoją i zawsze twoją żoną – odpowiedziała, nie otwierając oczu, uśmiechając się i pieszcząc delikatnie palcami jego twarz. –Kocham cię, Tadziu. Kocham cię i jestem szczęśliwa z tobą.
-W takim razie musisz ode mnie się dowiedzieć o czymś, co może spowodować twoje rozczarowanie. Chciałbym ci sam o tym powiedzieć, żebyś nie była zaskoczona, gdybyś dowiedziała się kiedykolwiek o tym od kogoś innego.
-Mój najdroższy, zawsze możesz mieć swoje tajemnice, nawet przede mną. Ale jeśli pragniesz mi o nich powiedzieć, to będę ogromnie szczęśliwa, gdy mi je w zaufaniu powierzysz. Możesz być pewny, że nic nikomu nie zdradzę bez twojej zgody i pozwolenia.
I zaczęła się jego opowieść, jego spowiedź. Cicha, szczera i tak bolesna dla niego, że czasem zatrzymywał się i nic nie mówił przez długą chwilę. Ona patrzyła na niego rozpalonymi z miłości oczami, chwytając każde jego słowo, każde jego uczucie, wśród których była też gorycz, pogarda, strach. Była miłość, nadzieja i tęsknota do niej, przeżywana w tamtych więzieniach i w czasie tamtych przesłuchań, ale też wstyd, poniżenie i wstręt do samego siebie, jakie składał „w darze” swojej ukochanej kobiecie w takiej intymnej i cudownej chwili miłosnego zjednoczenia. Bał się, że ona tego nie zniesie, że to wszystko jest za trudne, by zaakceptować, ale mimo tego mówił dalej. Położyła i przytuliła swoją głowę do jego piersi, a on poczuł wilgoć spływających z jej twarzy łez. Suche i nieskomplikowane, jak zawsze zwięzłe, żołnierskie słowa spowiedzi jej ukochanego, który obnażył się przed nią i przyznawał jak małe dziecko do zuchwałych występków, nie osuszyły jej łez i nie ukoiły wzruszenia.
Po pierwszej części opowieści z jego przeżyć w więzieniach kowelskim, lwowskim i kijowskim, która zakończyła się przygnębiającym dla niego wyznaniem, że podpisał się pod kwitem werbunkowym na agenta sowieckiego wywiadu, przeszedł do tych najgorszych, najbardziej dla niego przykrych wyjaśnień. Każde słowo sprawiało mu trudność, by je wypowiedzieć w obecności i do kobiety, która była miłością jego życia.
- NKWD rywalizowało z wywiadem sowieckiej Armii, ale w przypadku akcji przeciw polskim oddziałom partyzanckim w okolicach Lidy, Grodna i Nowogródka oni działali wspólnie. Dlatego będąc formalnie agentem wywiadu sowieckiego zostałem przywieziony autem wojskowym do siedziby NKWD w Nowogródku i oddany do ich dyspozycji – brzmiały jego ciche słowa, a Lesia słyszała uderzenia jego serce, walącego czasem jak młot.
-„To jest człowiek, którego spotkasz w ich mieszkaniu konspiracyjnym w Lidzie” – powiedział mi oficer NKWD, prezentując mi niepozornego, chudego mężczyznę, jak się okazało sierżanta w tamtym oddziale ZWZ, białoruskiego komunistę. Pamiętam tylko jego imię – Wiktor.
–„Masz tu adres, zapamiętaj albo zapisz go po swojemu, żeby nikt nie podejrzewał nawet, że tutaj go dostałeś. Tak samo hasło – gdy otrzymasz od Wiktora, to tylko je zapamiętać, nie notować! W tym mieszkaniu jest tylko kwatera ich dowództwa i oni nam są też potrzebni, ale jeszcze bardziej chcemy mieć całą tę bandę, łącznie z ich bronią, dokumentami, mapami i kontaktami. I wy dwaj, udający Polaków, nam ich przyprowadzicie”.
A więc NKWD-zista nie wiedział nawet, że jestem Polakiem, lecz miałem tylko udawać, znając perfekcyjnie język. A ja miałem zdradzić swoich braci, z którymi być może walczyłem ramię w ramię jeszcze pół roku wcześniej, moich rodaków i towarzyszy broni we wrześniu. Miałem ich przyprowadzić i oddać w niewolę tych katów, zbrodniarzy i morderców. Wiedziałem o tym i się na to godziłem! Zgadzałem się na ohydną zdradę, aby uchronić swoją głowę! Moja kiedyś ocalona głowa – teraz miała wydać na egzekucję lub zesłanie około stu moich rodaków, żołnierzy podziemia!
-Miałem zanieść do oddziału rozkaz przejścia całej kompanii ZWZ z okolic Lidy do miejsca koncentracji w okolicach Nowogródka. Rozkaz miał być przyniesiony w zapieczętowanej kopercie, a miałem przejść do dowódcy dzięki temu, że miałem poznać hasło, które zdobędę dzięki tamtemu Białorusinowi, Wiktorowi, który był u nich wtyczką od jakiegoś czasu. Będąc oficerem przeszkolonym także przez sowiecki wywiad wojskowy miałem na tyle dużą wiedzę, że byłem w stanie odpowiedzieć na każde pytanie i wszystko wyjaśnić, zwłaszcza, że mnie dokładnie zapoznali z sytuacją w tym rejonie. Białorusin miał mnie ubezpieczać, a jednocześnie kontrolować. Miałem oddać rozkaz, którego treści dokładnie nie znałem, natomiast odpowiadając na wszystkie pytania i wątpliwości uwiarygodnić, że jest to wszystko tam na górze zaplanowane i że jest to wszystko prawdziwe.
-Kiedy przeprowadziłbym tę akcję z powodzeniem, miałem otrzymać podobne zadania na Litwie, Wołyniu lub Ukrainie. Pierwsza zdrada miała być przepustką do następnych. Bo jak mnie ostrzegał w kijowskim więzieniu major Woźnicki – „jak podpiszesz, to też będziesz przegrany, a może jeszcze gorzej”, bo „system sowiecki nie zna litości”.
-Nie usprawiedliwia mnie nawet to, że jak mówił mi z kolei major sowiecki Pawłow w marcu 40 roku – „wielu współtowarzyszy z waszej armii nie przeżyje tej wiosny”. Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz wiedząc o Katyniu, rozumiem to, niestety, aż za dobrze. Ale nie, to nie jest teraz dla mnie usprawiedliwienie. Gdybym wtedy nie doczekał lata, tak jak tamci, to mógłbym przynajmniej zachować honor.
Zatrzymał się, być może próbując dobrać najwłaściwsze słowa do tej końcowej części tej swojej spowiedzi. Ona jak dotąd czekała nie ruszając się, w cichości serca połykając swoje łzy. Jednak w tejże chwili odezwała się do niego:
-Najdroższy, kochany, kocham cię i pragnę z tobą żyć, niezależnie, co się stało w przeszłości, gdziekolwiek i kiedykolwiek to było. Tadziu, nic już nie musisz więcej mówić, czego byś nie chciał powiedzieć nawet mnie. Nie jestem od tego, by osądzać twoje czyny. Chcę i będę dźwigała z tobą wszystkie twoje – wszystkie nasze wspólne – brzemiona.

Dodano: 2016-12-18 00:22:22
Ten wiersz przeczytano 605 razy
Oddanych głosów: 4
Rodzaj Nieregularny Klimat Dramatyczny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (6)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Waldi
Pomyślę o książce, ale najpierw trzeba skończyć pisać
całość, a to jeszcze potrwa.
Dziękuję za wizytę, komentarz i serdecznie pozdrawiam.

waldi1 waldi1

Właściwie to powinieneś wydać książkę .. piękna to
historia ..

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Amor
Miło mi, że się podoba.
Dziękuję za czytanie, komentarz i serdecznie
pozdrawiam. Zapraszam ponownie.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Mariat
Kto kieruje światem...
To zagadnienie dobre dla innego poematu lub powieści.
Może kiedyś ktoś utworzy.
Dziękuję za odwiedziny, komentarz i serdecznie
pozdrawiam.

AMOR1988 AMOR1988

Wzruszające i pełne prawdziwej miłości

mariat mariat

Właśnie na tym polega dramaturgia wielu ludzkich
losów. Do końca życia dźwigają jej ciężar, ciężar
piętna bardzo często tylko im znanego.
Czytając książki o podobnej tematyce, nie fantastykę a
o realnych przeżyciach, zawsze myślę - kto kieruje
Światem?
Dlaczego tak musi być?
Wprawdzie często padają odpowiedzi ...bo zły duch, bo
wolna wola...
To gdzie jest ta Dobra Siła? Czy tego nie widzi? To
są chyba nie tylko moje wątpliwości, które pozostają
bez odpowiedzi.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »