SPOWIEDŹ ŚWIĘTA MAŁEJ DZIEWCZYNKI
Nie pytał nigdy czy może...
on zawsze brał, nawet nie swoje..
Kiedy zrozumie że ja nie chciałam...?
Że to moje ciało..uczucia moje!
Nawet gdy padały słowa prośby..
Nie pytał o pozwolenie...
Jak dają to bierz..mówia ludzie..
ja nie dawałam..nie za tą cene...
Naprawde tak mówią!
Chodź nie dosłownie..chodź nie co do
słowa..
On nigdy nie spytał czy może..
Brał..nie przepraszał...i krzyczał gdy rano
od piwa bolała go głowa..
I wczoraj znowu wziął prosze księdza...
a ja akurat miałam nóż...
naprawde to tak bolało ...płakałam
I widział to nawet sam Bóg..
Ja wiem że jestem niewierząca...
przyszłam prosić o rozgrzeszenie..
Za to że zabiłam dla oborny...
Za wszystko!! za to cierpienie...
Więc dlaczego prosze księdza..
Ksiądz się ze mnie śmieje..
przeciez to tak bolało..
Gdy czułam jego oddech na moim ciele...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.