sprzedawca złudzeń
Urodziłem się tu, w centrum handlowym
W tym domu uciech, w tym budynku
docelowym
Wychodzę z niego gdy mam pełne kieszenie
towaru
Wkraczam w normalny świat z pełnymi
puszkami smaru
Teraz smarować mogę nagie osoby, które
ścielą się jak pokosy
Teraz mogę smarować ciała, ubrania i włosy
W butach zamiast sznurówek mam spaghetti
Na głowie noszę maskę Yeti
Hamburgery wychodzą mi z pod kołnierza
Na plecach mam ekwipunek wytrawnego
żołnierza
W moich żyłach cierpienia ludzi się
przelewają,
Którzy, w detergentach przez zemnie
sprzedanych się zatracają
I tak idę sobie przez innych życie
A za mną okrutne i przenikliwe wycie
Zostawiam czerwone ślady na jasnych
chodnikach
Stąpam w złotych trampkach, nie chodzę po
trawnikach
I pamiętaj młodzieńcze – petencie mój
Ja nigdy nie sięgnę po szlam, którym
handluje
Taki ze mnie "człowiek"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.