Stacho
Wiersz, który zapowiada pewne opowiadanie. Dziękuje wszystkim, którzy zostawią o nim jakąś opinię. Do napisanego
Wczoraj koło południa,
jedenasta czy dwunasta była
w bardzo bliskich okolicach Parku
Zakochanych
cudowna rzecz się wydarzyła.
Przechadzał się owym parkiem
pewien dżentelmen,
Nie wiadomo jak się nazywał,
ale nie raz wołano na niego Stacho.
Trzeba przyznać, że imię to bardzo do niego
pasowało.
Powiedzieć by nawet można, że było mu w nim
do twarzy.
Jeśli właściwie można tak rzec
Tak ,nie ma nic dziwnego w tym,
że ludzie spacerują po parku
i w tym,że on również to robił.
Jednak Stacho nie był zwykłym
spacerowiczem.
Ośmielę się nawet powiedzieć,
że był tam gwiazdą,
jednostką wyróżniającą się pod każdym
względem.
Stacho był drobnej postury.
Troszkę siwiejący i do tego z dużym
doświadczeniem życiowym.
Nie był ani biedny, ani bogaty
Ot, taki po prostu mieszkaniec jednego z
szarych domków na starym już osiedlu.
Po obsypanym kwiatami i połyskującym
zielenią parku przechadzał się prawie
codziennie.
Lubił obserwować pary, dla których miejsce
to było rajem w samym środku miasta.
A wczoraj, ściślej mówiąc
w pierwszą sobotę maja,
Stacho przyszedł w to jakże lubiane
miejsce po raz kolejny,
ale już nie jako pojedyncza jednostka
obserwująca zakochane pary,
lecz jako jedna z zakochanych par.
Udało mu się odnaleźć kogoś, na którego
długo i z cierpliwością czekał.
Osobą tą okazała się Zofia, cudowna
kobieta, mimo wielu lat o pięknej twarzy
i szczerym spojrzeniu.
Teraz razem przechadzają się po Parku
Zakochanych,
często nazywanym przez dobroduszną
Zofię ich drugim domem.
Pozdrawiam. Cori
Komentarze (3)
Piękne opowiadanie. Poruszyło moje serce, jest takie
romantyczne. Miłosc na kazdego czeka kto stra sie ja
znaleźc ;)
No to Stach się doigrał :-) szukajcie a znajdziecie...
miłości jest pełno na tym szarym świecie.
Całkiem ładna historia :)