Stado głupców z niebieskiej planety
Ujrzał wśród ukwieconych ulic płaczącego
człowieka.
Czemu płaczesz? Bo jestem sam w boskim
świecie.
Dotknął powłoki ziemi i upadł porażony,
nienawiść odebrała mu siły, spływając z
każdej strony.
Leżąc usłyszał bomby i krzyki
umierających.
Nie wierzył. A jednak. Wokół ginęły
miliony.
Zapłakał. Spluwali na niego, przechodząc po
nim,
Stwory władające ziemią. Z jego woli
zrodzone.
Umierał w strachu i żalu. Nie zdążył
wymyślić odpowiedzi,
dlaczego tak wiele Im dane, a zaprzedali
się samouwielbieniu.
Do nich to powinno się strzelać, powiedział
Pan u władzy,
patrząc z pogardą na akumulatory swego
bytu, stado baranów.
Za mało! Wciąż mało, nie ma granic, nie
będą syci,
ci którzy kochają uprawiać i
nienawidzić.
Zbyt duszno! Za mało tlenu, by przejrzeli
na oczy,
prowadzeni na rzeź w oparach swej
obojętności.
Krzyż i polityka. Nie ma więcej cierpienia,
niż pod tymi Sztandarami,
a jednak upijają się bezgłowe małpy. Bo nie
potrafią inaczej.
Trwamy. Zabójcy boga, szatańscy paserzy.
Smoła i krew. nic więcej nie znaczymy, bo
tak żeśmy zechcieli.
Myśl stała się czynem, a czyn
zatraceniem.
Wyrzuć zegary do kosza. Już
niepotrzebne.
Jeśli jestem szalony, to jaki jest świat,
który mnie stworzył takiego?
Jeśli istnieje Bóg, wyrzekł się stada
głupców z niebieskiej planety.
Komentarze (1)
Zapłakał. Podreptali go, przechodząc po nim. - wers do
poprawki, podwojenie myśli i co to jest "podreptali?
:) puenta ostra i ok.