Stara przypowieść
Usłyszana od taty.
Wsiadł na konia i do miasta.
Obok z dzieckiem szła niewiasta.
Szum podniosło otoczenie
- gdzie jest równouprawnienie?
Poczerwieniał chłop na skroniach
sam zeskoczył, ją na konia,
dziecko wsadził „na barana”.
Gawiedź śmieję się mijana
„co za baba? Wiezie tyłek!”
( takie tam słowa niemiłe)
Zatem chłop wlazł też na konia,
trzyma dziecko, wodze w dłoniach…
Krzyczą ci z ochrony zwierząt,
aż się chłopu włosy jeżą !
No to zsiedli wszyscy z Gniadka.
Znów z nich śmieje się gromadka…
Choć jak może człowiek słodzi
i tak wszystkim nie dogodzi!
Komentarze (37)
Dobre!
trzeba dlatego żyć dla siebie a nie dla innych...
celne przesłanie:)
pozdrawiam Anno serdecznie
*głosik zostawiłem
Witaj :-)
Święta prawda, tak było, jest i będzie :-)
Świetny wiersz - przypowieść :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Przesłanie trafne. Uwaga techniczna, jadąc na koniu,
trzyma się wodze, nie lejce:). Pozdrawiam.
No nie dogodzisz :)
Bo i tak jest.
Wszystkim nie można dogodzić.
Mądrze.