Staruszka
W Jesienny czas to było, słonecznego
dnia.
Ostatni czas, gdy promienie słońca
rozsypały się wokół,
każdej rzeczy nadając nowy wymiar, kształt
i blask,
rozświetlając Staruszkę.
...Na Jej twarzy pełnej zmarszczek, na
spracowanych dłoniach,
skóra spękana, twarda jak kora pnia pod
którym stała.
...Spokojnego miejsca pragnęła, jakby
chciała wrosnąć w ów konar...
- To Drzewo posadził mój ojciec, gdy
przyszłam na świat.
Tu ktoś mi pierwszy pocałunek skradł.
To pod tym drzewem, moje dzieci spały w
kołysce.
Pod tym drzewem siadały przed drogą w
nieznane.
Tu żegnałam się z ukochanym.
Z tym drzewem rozkwitałam co wiosnę.
Płakałam w deszczu.
Marzłam chłodem.
Trwałam w niepogodzie zmienności,
w trudzie każdego dnia.
Teraz Jesień na nas przyszła...
Ja nie dotrwam już pąków liści, zieloności
wesołych chwil
Już nie napiję się soków młodości.
...Moje życie było tak długie jak "Otworzyć
i zamknąć drzwi".
A to drzewo wszystko widziało, obrastając
kręgami życia
zapisywało historię każdej sekundy czyniąc
z niej wieczność.
- Chcę wrosnąć w to drzewo... Zmęczona już
jestem
Komentarze (3)
Rewelacyjne, bardzo życiowe, pozdrawiam :)
Długie i pełne trudu życie miała kobieta a drzewo
świadectwem tego...
każdy powinien mieć takie własne drzewo zasadzone w
dniu urodzenia.