Statysta (proza)
Przybyłem przed czasem. Lubię dotrzymywać
słowa i być punktualnym. Żeby nie siedzieć
przy pustym stoliku, zamówiłem Cappuccini i
kieliszek Bollingera special-cuvee. Od
niechcenia przeglądam kartę, muszę
przygotować się na spotkanie. -melon z
szynką wiedeńską, znakomite danie. Ale cóż,
nie na moją kieszeń.
Nie można wprowadzić wszystkich danych do
komputera, aby on je sprawdził i w końcowym
efekcie wypluł odpowiedź. Nie można
zmierzyć miłości. Osobowość jest trudna do
ocenienia, a szczególnie własna. Miłość nie
stanowi prostego równania matematycznego.
Ktoś zawsze kocha bardziej. Znak równości
podyktowany jest z tolerancją.
Rozpuszczam cztery kostki cukru w kawie, ja
bardzo lubię słodką kawę.
Czekam na piękną kobietę, ze wspaniałą
figurą i pięknymi dłońmi, o kręconych
kasztanowych włosach, o zapachu wody
toaletowej Givenchy. Wiązanka kwiatów leży
na stole.
Rozglądam się po sali. Jest ozdobiona
tandetną sztukaterią i sztucznymi kwiatami.
Moja oczy wpatrzone w zgromadzonych. Dwie
dziewczyny smukłe jak topole, napychają się
czekoladowymi eklerkami, jakby walczyły z
przebytą anoreksją.
Założyłem dziś buty na płaskiej podeszwie
od Gucciego. Rękawy koszuli elegancko
podwinąłem, tak, aby odsłoniły drogi
zegarek i złotą bransoletkę. Wszystkie
precjoza wypożyczone z magazynów
filmoteki.
Z fotografii przysłanej e-mailem, próbuję
odgadnąć ile ma lat. Mogę mylić się nawet o
dziesięć lat. To bardzo trudne
stwierdzenie. Istnieje gdzieś nienapisana
reguła, że nie należy iść do łóżka po
pierwszej randce, nawet nie należy całować
się intensywnie. Tylko całus na
pożegnanie.
Albo zapytam tylko, czy nie zechciałabyś
urodzić mi dziecka? Wybiegam w kosmos.
Wiem. Wycieram usta serwetką. Tłumienie
emocji jest niezdrowe.
W moją stronę zbliża się kobieta podobna do
tej z fotografii.
We włosach ma kokardę z rypsu. Białą
pomarszczoną sukienkę z dużymi kościanymi
guzikami. Sweterek zrobiony ręcznie na
drutach w halucynogennych kolorach. Na szyi
zestaw koralików ze szkatułki babuni. Usta
pomalowane szkarłatną szminką, pewnie są
napompowane kolagenem.
Ciężkie buty stukają, niczym podkuty koń
pędzący po bruku. Sprawia wrażenie, że nie
porusza się z wdziękiem, jakby to była
osoba z organizacji dobroczynnej.
Buja się.
Powinienem wstać i odsunąć krzesło.
Pojawiło się mnóstwo mechanizmów obronnych.
Klapnęła na krzesło.
Z oddali dobiegała melodia -dancing queen-
W tym momencie zapomniałem, że istnieje
taniec.
Nie patrzę jej w oczy. Mówię obok wykutą na
blachę swoją kwestię.
Chwyciła kwiaty ze stołu i rzuciła za
siebie, jak panna młoda na stopniach
kościoła.
Nagle z jej wnętrza wydobył się przeraźliwy
idiotyczny śmiech. Po jej twarzy rozlał się
tusz, z tandetnie umalowanych oczu. Ciemne
stróżki spływają po policzkach.
Dwóch kelnerów niczym sanitariusze stoją
obok. Czekają na mój znak, aby ją
obezwładnić.
Kamera z czerwoną kontrolką zbliża się do
nas. Zatrzymała się w odległości metra,
może trochę więcej.
Cięcie!
-Stop akcja!
Rozległ się głos reżysera. Zgasła czerwona
lampka w kamerze, przyblakły
naświetlenia.
Zapraszam wszystkich na catering!
(I invite everyone to catering)
Komentarze (12)
Zakończenie dobre...i to ważne hi hi hi
Pozdrawiam z uśmiechem...
mariat!
Zapraszam na catering. ang.
I invite you to catering.
Można jeszcze przetłumaczyć na wiele innych języków.
Dobranoc.
Falkonie - na planie filmowym nie byłam i wiem że
rozciągnąłeś metaforycznie to hasło "zapraszam na
catering' ale pomyśl, że to trzeba przetłumaczyć na
obcy język. I oczywiście do niczego nie zmuszam, tylko
tak mi wpadło w oko, że dosłowne tłumaczenie wprowadzi
w błąd. A autor odpowiada za to co zostaje.
Dobrze oddana aura koszmaru.Cóż zarzucając sieci
czasami wyciąga się potwora."Osobowość jest trudna do
oceniania" ale wyskakuje w wierszach i prozie:)
Fajne, ciekawe opowiadanie.
Serdecznie pozdrawiam życząc miłego wieczoru :)
Droga mariat:
Masz rację o tych rozmazanych oczach.
Poprawię. Ale końcówka jest w porządku.
Widać, że nie byłaś na prawdziwym planie filmowym.
Cóż, jednemu się podoba, innemu nie. Rzecz gustu.
Czytałam i wracałam a potem to już omal nie
zgłupiałam - czy naprawdę przestałam rozumieć
znaczenie słów?
Poza kilkoma drobiazgami, na które można przymknąć
oko, są moim zdaniem poważniejsze usterki, jak np. to
zdanie:
"Tandetnie umalowanych oczu rozlał się po jej twarzy
tusz."
= akurat odwrotna winna być kolejność, tj.
Po jej twarzy rozlał się tusz, z tandetnie umalowanych
oczu.
A końcówka - !!!! Wprost dobiła =
"Zapraszam wszystkich na catering!"
I niech teraz ta świetna część prozy zostanie
przetłumaczona na którykolwiek język, to co otrzymamy?
Zaproszenie na dowożenie jedzonka.
Tak że, wg mnie trochę bym poprawiła, żeby potem w
Anglii, Turcji, czy Australii nie sądzili, że gdzieś
tam w dalekiej zimnej Polsce zgarniają wszystkich do
rozwożenia jedzonka.
Dobre, ciekawe, wciągające no i końcówka
zaskakuje...trochę mi mało...będzie ciąg dalszy? :)))
pozdrawiam :)
Bardzo dobra proza, z ciekawością przeczytałam.
Pozdrawiam :)
... jak dobrze, że to była tylko scenka do filmu!
Umiesz wciągnąć czytelnika!
Przyznać muszę, że sztuka interesującego pisania nie
jest Ci obcą.
Miłej niedzieli.
Niezła proza. Kilka literówek, ale to szczegół :)