stłumione sapnięcia
Siadamy przy sobie z uśmiechem
Można by rzec trochę nieśmiało
Choć gesty mówią otwarcie:
Daj mi rozpleść swoje ciało…
… i stłumione sapnięcie,
A na twarzach rumieńce.
Ciepłe uda i silne jak zawsze
Zwarte nad moimi biodrami
Brzuszek ociera się o brzuch
Usta błądzą za twoimi ustami
Nie oszczędzamy się,
z siebie dajemy wszystko
Bo między naszymi nogami
Właśnie niebo rozbłysło.
Ja Braillem czytam całe twoje ciało
By permanentnie unosić się chciało
Mocno odchylasz się w tył,
Demonstrujesz smukłą szyję
Pokłady lawy się piętrzą,
Wkrótce Etna ożyje
Nade mną aksamitne wzgórza,
Prowokuję zuchwale szczyty
Kosztuję wargami uparcie
Nigdy nie jestem ich syty
Za mgłą przymrużone oczy,
Rozkoszna w nich lustracja
Tak fizycznie i zmysłowo
Wciąż wzajemna eksploracja
Chcę zwyciężyć cię tu
Nadal pozostać w glorii
Cóż za wyszukany sposób
Jedyny mój na spalanie kalorii
Zaczynamy przyspieszać nagle
Już nie zważamy na nic
Dyskrecję zgubiliśmy dawno
Zbliżamy się do szaleństwa granic
Wstrzymuję chwilowo oddech
Całą energię kumuluję
Wreszcie kotwiczysz paznokcie,
Dzikie napięcie potęguje!
I w końcu widzę ten dreszcz
Trasuje przekątną twego ciała
Błyskawicznie zostawiam ślad w tobie
Chyba właśnie tego chciałaś!
Komentarze (1)
Dość ciekawie skontruowany wiersz. Zwyczajowo na ten
ich typ nie zostawiam głosów, ale w tym przypadku
stanowi on chlubny wyjątek.