Stopniowanie blasku
Kamienne schody nie drżą jak ręce
Kiedy do słońca wzdycha serce
Z obawą że poparzy promień
I że pomimo nieprzytomnie
Do światła lgnie i pragnie ciepła
Które się sączy z okna nieba
Kamienne schody pietrzą stopnie
Trwale stabilnie niepochopnie
Niczym megalit wrosły w pejzaż
Ten za ich sprawą zastygł stężał
Czas się zatrzymał nagle w kadrze
I tylko serce pędzi z wiatrem
W drzewny światłocień w tętno życia
Na oślep z pasją w blask na szczycie
Komentarze (14)
Dziękuję Wam za komentarze.
Pozdrawiam
na szczycie w zachwycie :)
Słońce, światło, blask - to inspiruje ludzi do
uśmiechu i dobrego samopoczucia.
Ja niestety wybieram cień. Wylazło mi bielactwo cztery
lata temu i co rok szpeci mi bardziej twarz i ręce.
słońce to mój wróg.
Serdeczności Eluś. :):)
Fajny wiersz.
Druga strofa jest piękna! i dla mnie, ona sama(bez
pierwszej i końcówki) jest doskonałym wierszem.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam Was
serdecznie. :)
Piękny jest :)
Pozdrawiam Elu :*)
☀
Ciekawie przedstawiona droga do słońca i jego blasku.
Pozdrawiam serdecznie :)
"Iść, ciągle iść w stronę słońca
W stronę słońca aż po horyzontu kres
Iść, ciągle iść - tak bez końca
Za plecami mieć nadciągającą noc..." :)
Pozdrawiam z uśmiechem :)
Bardzo podoba się.
Pozdrawiam
fajny ten bieg do światła.
Pięknie.
Bo do nieba są schody,a w dół jest autostrada ;)
Pozdrawiam Eluś :)
Czy aż trzeba iść na szczyt? Pozdrawiam.
Elu którędy na szczyt?
Czy to aby nie mit?
Pozdrawiam, widzę koniec schodów...i blask!