Strącony liść
Wraz z jesienną porą, upadł na ziemię liść
rozżalony,
wyblakły zielone żywe kolory.
Niepotrzebny, strącony z łoskotem, leży w
kałuży,
pobrudzony błotem.
A jeszcze rok temu, gdy tak pięknie
rozkwitał, przyjaciel z gałęzi obok wciąż o
radę pytał - jak burzę przetrzymać i
nawałnice, słońca spiekotę i mroźne
śnieżyce.
Dziś tak leżąc i więdnąc, o nic już nie
pytany, próbuje samotnie opatrzyć zadane
rany, zrozumieć czemu został odtrącony i z
taką łatwością w błoto rzucony.
Spogląda więc w górę, odpowiedź znajduje,
"przyjaciel" z kimś innym swe życie dzieli,
koniec bliskich więzi, wszystko diabli
wzięli.
...coś skończyło się bezpowrotnie...
Komentarze (4)
Obok listek jeszcze wisi
choć ogonek oberwany
dla asekuracji...
jeszcze linką obwiązany
Pozdrawiam serdecznie
Bywa i tylko pozostało przemyśleć, czy jest czego
żałować?
Drugi wers moim zdaniem wymaga dopieszczenia, bo
popatrz - albo przecinek przeszkadza, bo jak go nie
będzie, to odczyta się, że kolory zielone wyblakły. I
nie ma co dyskutować wyrzuć z tamtąd przecinek i ok.
Ładnie zobrazowana utrata koleżeństwa, bo przyjaźni
msz tak łatwo się nie zastępuje. Miłego dnia.