Stratocumulus
(Z cyklu: Chmury)
Nasze załzawione oczy
osusza wiatr.
Stoimy na przeciwległych brzegach z
rozwianymi włosami, które raz po raz
przesłaniają twarze.
Oddychająca powoli przestrzeń ma zapach
soli,
a fale oceanu opadają z hukiem, atakując
piaszczyste plaże białymi językami
piany.
Mozaika z chmur przepuszcza przez pękające
spojenia niebo,
które olśniewa błękitem
nawet drżące w głębinach ryby.
Gdzieś tam, łączą się ze sobą ławice,
znikając w coraz większym zamgleniu
i gęstniejącym mroku.
Gdzieś tam, gdzie bezkres nie ma swojej
nazwy
i gdzie wszystko staje się nicością
i ciszą.
Gdzie wszystko rozpada się w narastającym
kształcie
nocy.
(Włodzimierz Zastawniak)
https://robertcarty.bandcamp.com/track/stratocumulus
Komentarze (5)
Wcześniej o stratusach, teraz kolejne ławice.
Zaciekawiasz.
zamknięte życie zależne od chmury
Pięknie i przyrodniczo.
Wspaniale piszesz, aura w nas i na zewnatrz, jak
bardzo podobna.
Pozdrawiam, Arsis.:)
Piękne nasze chmury, przedmiot westchnień Dyzia,
jak tylko zadzieram głowę, ich widok roztkliwia.