W stronę nieba
Poprzez łąki zmierzają moje stopy
W strone gwiazd podąża moja dusza
W ostrym świetle srebrnego księżyca
kłębia sie myśli strudzonych mych dni
Wznoszę swe oczy wysoko do nieba
By tam ujrzec wschodzący swój dzień
Pełen wiary nie cofnę swych oczu
Pójde przed siebie,nawet w mroczny
zmierzch...
autor
simpaticc
Dodano: 2012-07-17 17:15:15
Ten wiersz przeczytano 527 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (3)
Wiersz odebrałam chyba trochę inaczej niż sam autor,
bo zamiast o miłości, pomyślałam o wierze. Wydźwięk
jest jednak podobny. Ciekawy wiersz, choć sprawia
wrażenie nieco niedopracowanego - za dużo zaimków i
dobrze byłoby poprawić literówki: "kłębią", "się",
"ujrzeć". Dobrze zbudowany klimat, trochę napawa
nadzieją :)
Swe, swoje, mych, moje - czy te wszystkie zaimki mają
podkreślić ważność osoby autora?
A poza tym cofanie oczu, myśli strudzonych dni - to
już nie metafory, to zwykłe bzdety.
Całość wydumana, egzaltowana i mało sensowna.
Na przekór trudnościom... ładnie:-) Jak dla mnie tylko
za dużo tych zaimków - moje, swoje itp. Poza tym
wiersz mi się podoba, ma ciekawy, tajemniczy klimat...