W sukni oblanej czerwienią...
W sukni oblanej czerwienią
Gdzieś na krawędzi świata
Głucha na ludzkie słowa, uczucia
Przeplatając palce pomiędzy włosami
Wołałam, krzyczałam, błagałam
Tak jak ja stałam się głucha na głos i
uczucia
Tak i teraz ludzie są głusi na me
wrzaski.
W pałacu ze złota ozdobionego klejnotami
szlachetnymi
Na sofie z tkaniny niczym włos
nowonarodzonego stworzenia
Słuchając śpiewu najpiękniejszych ptaków
Spijam własne łzy
Z okna rubinowego oglądam radość nie
zaznaną
Oglądam to czego mieć nie będę
Wiatr szepnął mi do ucha;
„Odejdź od tego czego nie
kochasz”
Kielich pusty, bez łez
Osuszone przez wiatr
Znikły tak jak mój krzyk
Już nie oglądam
Teraz maluje, staje się częścią obrazu
radości
Marmur i złoto znikły, a wraz z nimi
samotność
Teraz jest inaczej
Kwiaty są żywe, kolorowe, pełne radości
Trawa nie posadzka lecz szczęście
Niebo, a na jego tle ludzie
Sądzę że wybrałam słusznie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.