Świetlik
Zaczekam na światło gdy słońce mnie
obmyje
jak warstwy zbędnych słów odejdą w
zapomnienie
i nagie krótkie sny którymi się upiję
wypełnią sobą dni i żalu złe
przestrzenie
pobłogosławię lęk że zmusza do rozwagi
co bólem dmie jak róg złowrogi
bezlitosny
i żaden szept czy krzyk rozpaczą nie
zadławi
tęsknoty obolałej pustej bez miłości
potrząsnę marzeniami zadrżą gdzieś w
posadach
z głębi samotności wysupłam tylko chwile
bez których moja nędza chwieje się upada
nie stać mnie na więcej nadzieją tylko
żyję
Komentarze (8)
"...potrząsnę marzeniami zadrżą gdzieś w posadach z
głębi samotności wysupłam tylko chwile ..." ten wers
pasuje jak ulal na mnie ...
Tak, nadzieja jest ratunkiem... Pięknie piszesz.
miłosc to swiatło w ciemnosci...to piekno ale i
utrapienie....to tesknota......pozdrawiam...
Lubię ten rodzaj poezji.Pozdrawiam
bardzo lubię czytać twoje wiersze, zawsze znajdę w
nich ciekawe przemyślenia
przepiękny wiersz, jestem pod wrażeniem, pozdrawiam :)
wiersz mądry bo niepokoje nakłaniają do rozwagi i
rachunku z uczuciami w konfrontacji z pragnieniem
Wtedy jest nadzieja na własne światło bo w ważnym
zawsze są lęki To moja refleksja po przeczytaniu Na
tak! Dobry Pozdrowienia
Miłość motorem, szczególnie wieczorem.