Święty
Przyszedł na świat
w cudownych okolicznościach.
Słońce już świtało, ptaki grały swe radosne
trele.
Ciepłe podmuchy wiatru poruszały lekko
listkami
trawa szeptała cichutko.
Zwierzęta powolutku stąpały.
Nadszedł czas.
Narodził się między wonnymi kwiatami
Było to złote dziecko
ukąpane w blasku księżyca.
Cudowny, wysoki, złotowłosy
wyjątkowy..
niebieskooki.
Mądry, inteligentny, wesoły
a do tego pomocny i uduchowiony.
Czcił Boga i wszystko
znajdujące się na ziemi.
Był idealny..
był doskonały.
Nadszedł czas zaślubin.
Kochał ją, a ona kochała jego.
Ich miłość mogła przetrwać wszystko.
On był jej
ona jego
Był czysty i ona czystość zachowała
Oddał się Bogu,
wyruszył na tułaczkę,
ona czekała.
Wierzyła, że wróci.
Chciała w to wierzyć.
Rozpaczała, Boga wzywała.
Zatapiała się w tęsknocie
krok po kroku.
Chowała swoje cierpienie
tak głęboko.
Była szczęśliwa, bo tak obiecała.
Została jej tylko jedna łza.
Była, choć nikt jej nie widział,
kiedy płakała.
Jej miłość trwała.
Ona marniała.
To już nie była ta sama.
Zmieniła się,
choć zawsze to obiecywała.
On wyrzekł się wszystkiego.
Był mędrcem.
Wiedział sporo.
Modlił się gorliwie.
Za nią również złożył ręce.
Nie był szczęśliwy,
choć twierdził inaczej.
Boga kochał ponad wszystko.
To dla niego zostawił dom
i ukochaną.
Jego dusza cierpiała
oczy się śmiały
Nie uskarżał się
choć usta płakały
Był tym wybranym,
przez Najwyższego doceniany.
I to się liczyło.
Był wiernym sługą,
nic więcej go nie obchodziło.
Starość nadeszła prędko,
wskazówki zegara się zatrzymały.
Lico zbladło, oczy zapłakały.
Usta ostatnie tchnienie wydały.
Zasnął tak po prostu,
nie wyjawiając swojego pochodzenia
Był sam,
choć otaczali go inni kapłani.
- Umarł pełen swojej chwały.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.