Świt po wojnie
Spłonęły domy
spłonęły dusze
pożar nienawiści pochłonął miłość
a ja pozostałem na pustkowiu
zbudowałem tratwę
tratwę pachnącą ludzkim cierpieniem i
bólem
odpłynąłem daleko
przez morza łez skrzywdzonych i
nieszczęśliwych
dopłynąłem
do lądu pustego pełnego próżni i nicości
lecz w całej tej pustce kryła się pełnia
pełnia szczęścia
otworzyłem oczy
dziecko przebiegło przed mymi stopami
a ja upadłem i poczułem
miłość
miłość czystą
usłyszałem
śmiech
śmiech radosny
zobaczyłem
niebo
niebo świeże
widziałem tam
słońce
słonce nadziei
świecące nad pogorzeliskiem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.