Świt zmierzchu bratem tak na...
codzienny świt zakończył żywot
znów udał się na spoczynek
na miejsce bytu wszechobecnego
nic już nie zdoła go dotknąć
skryty pod twardą krą nocy
wraca do sennego życia tak urojonego
i kropli niezwykłości w tym żadnej nie
słychać
bo upadł tak nisko jak co dzień
ze swymi myślami w worku na plecach
a rano powstanie i głupców ujrzy
w ciemnych okularach
zamknietych w klatce
swych błachych spraw
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.