szalenstwo
Półmrok w kalekim świecie
niknący blask świecy gasi ostatnie
nadzieje
nagrobki marzeń zastawiają mój dom
zacisze serca świeci pustką
i duszącym dymem smutku
ogień gniewu wypala każdy milimetr mego
gnijącego ciała
głuchy dźwięk rozbijających się o szybe
motyli
zamknełam okno
a one tak uparcie pragną do mnie
podlecieć
usiaść na ramieniu i czekac
czekać na kolejny zapach poranka
musnąć mnie skrzydłem nadzieji po
policzku
wpleść się we włosy z wiatrem marzeń
usiaść na piersi wraz z odwagą
złożyć pocałunek szczęścia
na moich martwych ustach
gnijąca ziemia pod stopami
w której chciały by zakwitnąć piękne
pełne miłości róże
czerwienią swych główek przyspieszyć
puls
w zardzewiałych żyłach
blask słońca padającego przez szczeliny
chciałby unieść martwe powieki
lecz ginie w gęstej mgle mojej
samotności
Róże dawno uschły..
Zostawiły swoje szkielety dla sieci
pajęczyn
Czarna Wdowa spogląda na mnie posępnie
znad zwłok szaleństwa które
udusiła owijając ciasną nicią
krzyczało szalenie
pozostałam głucha na jego cierpki krzyk
pozostałam ślepa na jego krwawy wzrok
na pryczy z kolców utkanej
w koszmarnej sukni usypiam
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.