SZARE PROCHOWCE
to co mogą wyniosą na targ
dusza już za psie grosze diabłu
sprzedana
kupią los choć niewiele jest wart
w tej pogoni za jutrem od rana do rana
osobowym co dzień piąta pięć
emigrują za chlebem szare prochowce
każdy z nich coraz większą ma chęć
ślepym torem dojechać na życia manowce
zapomną przy gorzkiej herbacie
że to szczęście im jakoś przecieka przez
palce
uśmiechają się po wypłacie
raz w miesiącu gdy stać ich na bułkę ze
smalcem
wyruszą jak zwykle pod wiatr
w swych nadziejach silniejsi i gotowi na
wszystko
by powrócić za kilka lat
tak jak wyszli z tą samą pustą walizką
PAandrzejewski styczeń 2007
styczeń 2007
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.