Szczęście...
Brak mi tchu
lecz biegnę dalej.
Bosymi stopami dotykam
gorącego cementu
ostrych kamieni...
Upadam na szorstki żwir raniąc
kolana i dłonie...
Lecz po chwili znów w drodze
do celu, do mojego pragnienia..
Już niedaleko!
Wyciągam rękę, opuszkami palców
błądzę w powietrzu...
W końcu chwytam mocno,
zaciskam dłonie w pięści
i trzymam...
Trzymam przez chwilę
by poczuć jak umyka
przez szparki między palcami...
Kładę się zmęczona,
zasypiam...
by od rana mieć siłę
gonić moje
szczęście...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.