szehehejanu
zegary były nakręcane podług
okrąglego serca
a ty kryłaś w sobie pierwszy owoc bólu
czekający na świt otwarcia
oczy zlepione smutkiem
jak pierogi wyciągane w pośpiechu
gdy tylu złaknionych
i jeszcze te słowa padające tuż obok
w zgiełku nie naszych rozmów
na peronach dworców gdzie każdy mógł
być naszym katem
mogłem tylko czekać w końcu megafon
zapowie ruchome schody ku górze
ale jeszcze tyle stopni
w opuchniętych dłoniach ściskałem
kartkę z nazwą miasta
napis rozmazał się całkiem
a może nie zdążyłem go zapisać
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.