szerit hapleita
spoza cienkiej mgiełki niebieskawego
miodu
w świetle sączącym się z kamieni
wszystko jest możliwe i osiągalne
na wyciągniecie ręki
u wylotu pustej o tej porze ulicy
za tym zielonym parkanem
ogołocone z liści figowce i morwy
wilgotne od deszczu granaty
w tym spojrzeniu jak wenus wychodząca z
wody
w każdej opadającej kropli zapach morskich
wodorostów
zdumiony przystaję słysząc za sobą
opadające
na bruk srebrne monety
jedna za drugą
rozpryskujące się kawałki księżyca
który tej nocy zgubił drogę
będziesz chciała pójść ze mną
choć może przedtem zapytasz jaki sexapil
mają podstarzali poeci
których nabrzmiałe dłonie z trudem
zmieścisz w swoje
resztę ocaliłem
trzymam ją zamkniętą na dnie
źrenicy oka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.