Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Szlak (koniec linii)


- Jak długo masz tę walizeczkę...
- Skąd wiedziałeś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Zresztą... to nieważne. Widzę, że jest krojona i to w tej chwili mi wystarczy – bąknął pod nosem.
W tym samym momencie wbiegł, z szaleństwem w oczach, maszynista. Taszczył przed sobą wielki pakunek. Krzyczał:

- Uciekajmy, uciekajmy!
- Nie widzisz durniu, że jest pocięty – rzucił konduktor.
Chyba nie zauważył, bo stał z rozdziawioną gębą kompletnie zdezorientowany. Konduktor wsunął powoli dłoń do raportówki. Dłoń chwilę szukała, a gdy już znalazła (kasownik), było jasne,
że maszynista musi odejść.

- Jezu, za co... nie zauważyłem – jęczał próbując się tłumaczyć.

- Opuściłeś samowolnie stanowisko pracy, narażając pasażerów na bezpośrednie zagrożenie utraty zdrowia i życia, więc sam rozumiesz... Art. 173 §1. Kto sprowadza.

- Dobra, biere ten ponton i spadam – tak też się stało.
Otwarcie okna, było jak najbardziej honorowym rozwiązaniem.

- Co robimy – pytała kobieta z walizeczką – z tym kodem?

- Jak to co? Wcielamy w życie... wcielamy w życie – powtórzył.

- Twój spokój, trochę mnie przeraża konduktorze... czy nie dostrzegasz tych niedorzeczności,
tych absurdalnych sytuacji następujących po sobie. Co tu jest grane. Ten kod, który znalazłeś,
skąd wiedziałeś, że tam był...
I te dziwadła... dlaczego wyrzuciłeś kierownika pociągu, dlaczego otrułeś pracowników Warsu,
co z tym maszynistą, po cholerę mu był ponton? A po za tym, co się dzieje z tym pociągiem,
jego prędkość jest nienaturalna, obrazy za oknem zaczynają się zlewać w ciągłe pasy... odpowiedz, co się dzieje. Konduktorze!

- Słuchaj, jeśli popełnimy błąd, utkniemy tu na dobre.
- Jak to? Utkniemy...
- Nie mówiłem tobie, że mam w planie spotkanie...
- Jakie spotkanie, z kim i kiedy?
- Otóż, chcę się spotkać z kapitanem Colterem Stevensem
- Co?! Kpt... to niedorzeczność, co ty gadasz. Teraz rozumiem - source code...
Przecież ty mówisz o filmie Duncana Jonesa, wyjdzie na to, że jestem pieprzoną Christiną Warren. Co tu jest grane? - spytała, zatrzymując uporczywe spojrzenie, tuż pod daszkiem konduktorskiej czapki.

- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Wyjaśnij mi proszę co się dzieje, bo tracę kontakt z rzeczywistością – nalegała.
- Gdybym ci powiedział, co się dzieje: co skłoniło mnie, by podczas biegu wyrzucić kierownika z pociągu, dlaczego wyeliminowałem z gry cały wars, czemu maszynista wybrał rozwiązanie honorowe, wreszcie wyjawił powód tej szaleńczej jazdy stalowego rumaka... a przede wszystkim,
jaką rolę odgrywasz w nim ty...
- O czym ty mówisz, sugerujesz... że niby, ja, gram tu jakąś rolę? - spytała, próbując opanować ogarniające ją przerażenie.
- I to główną – odpowiedział.

Zapanowała cisza. Na pomoście panował półmrok, poprzetykany gdzieniegdzie poświatą małych lampek. Szum, wcześniej dobiegający zza okien – zniknął, choć można było odnieść wrażenie, że wszystko odbywa się podczas pełnego zaćmienia słońca - stłumione barwy, drżenie powietrza.
Być może, była to tylko iluzja, jednak...
Kobieta milczała, właściwie trwała w odrętwieniu, kompletnie zdezorientowana.

Słuchaj – powiedział konduktor dotykając jej ramienia.

- Nie mogę odpowiedzieć na twoje pytanie. Nie zrozumiesz.
- Czego nie zrozumiem, tych niedorzeczności, tego... tego wszystkiego...
- Tak, waśnie tak. Nie zrozumiesz.
- A gdybyś jednak – nie dawała za wygraną.
- Gdy to zrobię, niewątpliwie uznasz mnie za szaleńca, jeśli już tak się nie stało.
- Chcę wiedzieć! Muszę to wiedzieć! - mimo podniesionego tonu, nie była pewna swoich słów.
- Ciebie, tak naprawdę, nie ma... Nie istniejesz.
- Co ty powiedziałeś, że, że mnie nie ma?
- Tak!

To suche TAK, było jak strzał z pistoletu.

- A ty... niby istniejesz? – wypaliła.
- Pytałaś, więc odpowiedziałem – chyba nad czymś się zastanawiał, bo zdjął czapkę, podrapał się w skroń, oparł rękę zgiętą w łokciu o kolano i milczał. Kobieta patrzyła na niego czekając na rozwój wypadków. W końcu przerywając milczenie powiedziała:
- Widzisz moje dłonie...?
- Zadałam tobie pytanie, więc odpowiedz!
- Tak, widzę.
- Widzisz, że... drżą?
- Tak.
- Czy czujesz je, gdy dotykają twoich...
- Tak.
- I to, że są chłodne?
- Tak
- Wszytko czujesz, a mnie... zwyczajnie - nie ma. Nie pojmuję! Przecież to czyste szaleństwo!
- Mówiłem, że nie zrozumiesz. To, że ciebie widzę, nawet czuję i co gorsza bardzo mi się podobasz... niestety niczego nie zmienia, nie jest w stanie zmienić. Chyba, że...

- Chyba, że co? - podchwyciła: - Co masz na myśli?

- Będę musiał, znów kogoś zaciukać.
- Nie rozumiem, jak to zaciukać... znaczy zabić?
- Tak.
- Słuchaj, to przecież niedorzeczne, niemoralne, nieludzkie... i odrażające, a poza tym,
wszyscy już chyba "uciekli", oprócz nas.
- Nie, nie wszyscy. W jednym z przedziałów urządziło sobie balangę parę osób.
- Co zamierzasz... konduktorze? Chyba nie myślisz...?
- Jedzie tam dwóch polityków, siostra zakonna maltretanka, jakiś badylarz, dwie paniusie...
jeden hippis, dziennikarz bodaj tygodnika, ormowiec w stanie spoczynku, jakiś facet w ciemnych okularach i garniturze, sędzia sądu rejonowego i kobieta o wyglądzie handlary z bazaru – w rzeczywistości ekskluzywna prostytutka na urlopie.
- To kupa ludzi... człowieku! Oskarżą cię o ludobójstwo.
- To nic...
- Aaa... a, a jak będzie ich więcej?
- Więcej, więcej... musisz wszystko komplikować. To nie "Saw11". Zrobię co będzie trzeba,
żebyśmy...
- Żebyśmy co...?

- Idziesz ze mną, czy wolisz tu zostać?
- Sama tu nie zostanę, za nic w świecie – najzwyczajniej miała pietra. Ruszyli korytarzem.
Konduktor szedł pierwszy. Ona, z walizeczką, drobnymi kroczkami podążała za nim.
Zanim dotarli do balangowiczów, konduktor odwrócił się gwałtownie, chwycił ją za rękę
i wciągnął do pustego przedziału.

- Czy już zaczynasz zabijać? - spytała.
- Przestań gadać głupstwa, tylko podciągnij spódnice... no żwawiej, żwawiej – zadysponował.
- Ale po co?
- Bo chcę ciebie teraz posiąść... zrozumiałaś... Ale wyżej! Dziewczyno!
Podciągnęła, jednocześnie zsuwając majtki do połowy ud. Pociąg sunął cicho,
tylko niewyraźne głosy ucztujących biesiadników zdawały się brzmieć fałszywą nutą.

- Kochanie, po co był mu ten ponton... no, temu maszyniście?
- Nie wiem kochanie... pewnie się chciał ratować.
- Dobrze, że wzięłam walizeczkę – szybko zmieniła temat.
- Tak, to fakt.
- Wiesz mój konduktorze... tak sobie myślę teraz, że... ja jednak żyję i to naprawdę.
- Kobieto... proszę cię - zamilcz. Nie prowokuj... posłuchaj mnie... proszę.

Na pierwszy ogień poszła maltretanka, wracająca właśnie z toalety. Cios walizeczką
był precyzyjny. Zdziwiony konduktor z uznaniem tylko pokiwał głową.
Zajrzał do raportówki. Nosił tam od lat, jeszcze po dziadku, granat z I Światowej.
Szkarłat z wiśniowym przyozdobił po chwili cały przedział.
- Ludzie, co się dzieje! – wrzeszczała ekskluzywna prostytutka o wyglądzie bazarowej handlary.
Obudził ją wybuch, spała w przedziale obok, wypiwszy wcześniej nieco płynów ustrojowych.
- Jesteś moja – zadecydował konduktor.
- Jakiś ty ładniusi, elegancki... i jaki szybki – przekomarzała się prostytutka.
- Halt die klappe!
- Worum geht es dir?
Odpowiedzi już nie usłyszała. Stara akumulatorowa latarka, gruchotała jej właśnie prawą skroń.
- Dobrze jej tak, starej krowie, niech się odczepi od mojego konduktora. Tak kochanie?
- Tak, tak - moja ptaszyno.

Nagle niczym zjawa, stanął w drzwiach przedziału, z którego wyszła, ta od latarki - badylarz.
Stoi i drapie się. Patrzy na leżącą i pyta:
- A tej, to co tak gębę pomarszczyło?
- A kwas z akumulatora – kmiotku. - odpowiedziała kobieta z walizeczką.

Była to trafna odpowiedź, jednym słowem Bingo. Niestety, mózg badylarza nie przyjął już tej informacji. Stężenie kokainy w organizmie okazało się zabójcze.
- No cóż... przecież nie robimy w akordzie moja gołąbeczko – podsumował zajście konduktor
przypalając papierosa. Złamał tym swoją żelazną zasadę - niepalenia w pociągu. Kątem oka zerkał jednak w stronę przedziału, zastanawiając się, czy to już wszyscy... Szkoda mu było latarki, a w zasadzie akumulatora, ciężko będzie dobrać nowy.

- Czym się martwisz... chcesz jeszcze raz – kokietowała go kobietka.

- Spojrzał na nią... i w tym momencie, wyczołgały się z przedziału dwie paniusie, a zaraz po nich wyrwał hippis. Paniusie były lekko poszarpane, dlatego hippis bez problemu je wyprzedził.
Ludzie, jak on chciał żyć. Raportówka była nieduża, typowa kolejarska. Stara skóra, acz pierwyj sort. Spokojnie można było zmieścić... nawet trzy granaty. Był jeszcze jeden. Upadł niemal pośrodku, między paniusiami, a hippisem.

- Kochanie, czemu tak mało krwi?
- Bo za pierwszym razem, trochę już z nich zeszło – tłumaczył cierpliwie konduktor, gasząc niedopałek pod butem. Wszedł do przedziału, by sprawdzić, co z pozostałymi.

Sędzia rejonowy stał przed sądem, tyle, że ostatecznym. Ormowiec w stanie spoczynku, był w stanie spoczynku, tyle, że wiecznego. Facet w ciemnych okularach i garniturze, był - ale bez głowy i bez garnituru – okropny widok. Co się tyczy dziennikarza, to albo zmienił redakcję, albo pociąg, bo z tych paru szmat, które pozostały, trudno było cokolwiek ustalić.
- Gdzie jesteś kobietko?
- Tutaj jestem, tylko... smutno mi.
- Coś mi się wydaje, że czas naszej podróży dobiega końca i nie mamy na to najmniejszego wpływu, ani ty, ani ja. Wiesz co... chodźmy na...
- Na... jeszcze raz?
- Tak.
- Zgoda – rzuciła z uśmiechem, kobieta z walizeczką, podnosząc zawczasu spódnicę na wymaganą wysokość.




excudit
lonsdaleit



22:54 Wtorek, 4 października 2016 - ...

autor

lonsdaleit

Dodano: 2016-10-04 22:54:05
Ten wiersz przeczytano 670 razy
Oddanych głosów: 4
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Śmierć
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (2)

GrażynaB GrażynaB

Bardzo ciekawie to opisałeś, podoba mi się.

AMOR1988 AMOR1988

Masz plusa, zarascynowałeś mnie tym kryminalnym
erotycznym pisaniem. Przypomniało mi się, że też
kiedyś tworzyłem coś z akcją w pociągu

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »