Szorstkość
Szorstki dzień jak co dzień moje życie
ściera,
bezsensowny bełkot płynie z kalendarza,
kilka słów zbyt ostrych w bucie mnie
uwiera,
gość w telewizorze twierdzi: - To się
zdarza -.
Rozpłaszczyłem myśli na kuchennym blacie
–
jedna roztrzepana wpadła do kompotu
–
wyzionęła ducha, więc jej nie poznacie.
Nie ma co żałować – była bez
polotu.
Kamień przy parkanie – jak po zdaniu
kropka –
przywdział białą czapę – rzekłbyś
– zadumany,
marzy mu się lekkość, dźwięczny głos
skowronka,
a mnie – być kamieniem śniegiem
przysypanym.
Na wieczornych świerkach cisza
oszroniona
gwiazdom odpowiada lśnieniem
rachitycznym,
róż i fiolet smętnie nad dachami kona.
Kończy się kolejny dzień mój
„historyczny”.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.