o szóstej rano
proszę pani. znam kobiety. zmieniają z
czasem.
infantylność rozpalonych ogrodów w chłód
piwnicy. czują świetliki
gdy w ciemni idealnej chłonę blask każdej.
ciekniemy,
ociekamy do pierwszych promieni
występni, i niby obcy wyprowadzamy się do
przeszłości.
uczciwi za drzwiami. składamy przysięgi na
wszystkie trwałe formy
aż przyśnią nieporządek w chaosie. i
dziecku nic się nie powie,
któremu wystarczy pocałunek na
przetrwanie
bez ust które utopię.
w świetle którego nie można opowiedzieć
jak zwykle z zbioru "mężczyzna obnażony"
Komentarze (3)
temat bardzo poważny, przeżycie ślady we wnętrzu
zostawiło , zapomnieć autor nie może, a ta
końcówka.... pocałunek dziecka ...bez ust.. nic nie
powie...
Jest nad czym myśleć.
choc nie całkiem rozumiem ten wiersz i jest chyba
trochę chaotyczny, to jego subtelność przypadła mi do
gustu. Nigdy nie umiałam sie zdobyć na takie wyszukane
metafory ; )
światło w trwaniu blednie ,zawsze przyciąga zagadkowe
światło które świeci bez przerwy tajemniczym
światłem.Dobry wiersz