Szpital psychiatryczny
Ucieka Dusza przez stopy
Gdy łykasz żółtą tabletkę,
Która według Nich ma pomóc
Na rozkład, strach i cierpienie.
Nie widzisz jak ona zżera
Zwiewne tony twojej aury.
A Dusza widzi, boi się,
Bo stajesz się całkiem nagi
Wobec wszelkiego bezładu,
W którym masz szukać harmonii.
Pytasz mnie, czemu to robią.
Przecież sam czujesz jak Oni
Zupełnie nie są świadomi,
Że wyrządzają ci krzywdę.
Biali lekarze bez twarzy
W tym świecie są pacjentami.
Lecz nim otworzą oczy
Zbyt wielu zdąrzą je zamknąć.
Za nim przejrzą, dalej, wiążmy
Ich niedokrwione człony do
Kwaśnych ścian, barwionych podłóg!
Niech wrzask ich rozrywa ciszę!
My o błękitnej poświecie,
To my jesteśmy widzący.
Stąpamy drogą ku zorzy
Bez waszych rad, moralności,
A z wiarą między oczyma.
My ludzie wolnego świata...
Komentarze (3)
Interesujący wiersz. :)
Pozdrawiam.
Podoba mi sie pozdrawiam
welcome home (sanitarium) Metallicy... :)