Szpital Świętej Rodziny?
Ginekolodzy od A do Z,
kilku zabawnych głodomorów
z grymasem Hannibala Lectera
pod maską,
nie udają potworów.
Pożremy dziecinę
nie będzie down zmartwieniem mamusi.
Z przytulonych kromek
czarnego chleba,
umazana w maśle, przykryta liściem
sałaty
wystaje malutka stopa,
reszta ciałka ukryta,
mocno przygnieciona, ściskaną dłonią.
Pyszny zamiennik mielonki
czeka na pierwszy kęs.
Mięso nie może się marnować,
za mamusie za tatusia,
cicho chrupią delikatne kosteczki,
nie staną jak ości w gardle.
Kanapka nie doczekała nawet godziny
zjedzona ze smakiem.
W koszu czerwonego kapturka
same suweniry po udanych zabiegach,
mini skórki, flaczki i inne rzadkie
odpady garmażeryjne.
Lekarz morderca, kanibal!?
Tłumaczy że pracuje dla
Świętej Rodziny.
Komentarze (2)
... nie mogę czytać
za dokładnie, za wprost, za mocno!
no, nie gniewaj się, ale tym razem
(a lubię Twoje pisanie) uważam, że za mocno
Bardzo dobitnie i brutalnie ale sposob pisania jak
najbardziej adekwatny do brutalnosci tematu.
Serdecznosci