ta noc...
nocny wiatr przywiał na nowo tysiące
myśli
kłębią się, szamoczą jak ryby na lądzie
łapiąc ostatni oddech zatykający płuca
odchodzą w nieskończoność
zimna kołdrą owijam rozpalone ciało
od niepewności, grzechu, od tęsknoty
za Tobą leżącym spokojnie obok
za nami, przytulonymi jak za dobrych
czasów
ciało już dawno wystygło
żar podtrzymywany przez twoje dłonie
od wieków minut zaniedbany
już zgasł zupełnie pozostawiając popiół
rozdmuchałam go wiatrem nowej nadziei
pozostawiając w tym miejscu
pustkę
nie do wypełnienia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.