tajemnica drzwi
Są tak długo ich szukałem
Ileż to lat błądzić musiałem
Moje drzwi do miłości, do świata
Przez dziurkę od klucza uwalnia się
poświata
Dotykam je, macam we śnie i jaźni
Natrafiłem na rowy wyryte kilofem
wyobraźni
Przekręcam zamek, otwieram je i widzę film
Na ulicach żeglują nakręcone ludki
Przypominają ogołocone w środku wodne
lodówki
W rękach trzymają ogromne miecze z
brutalnej gotówki
Ich żołądki wypchane po brzegi, mózgi
nawiedzają głodówki
Stopy owijają w reklamówki bo za dużo wokół
odchodów
W oczach maszyny liczące, przypominają
księgę przychodów
Po obejrzeniu tego kiczu
Śmiech rozpaczy wyświetla się na mym
licu
Zamykam wrota do mej spiżarni
Rygluję furtkę, odcinam się od tej sumień
młóckarni
I znowu czuję się bezpieczny, teraz pogodna
ma mina
A moje mieszkanie to lampa dżina
Nie musisz jej pucować i trzeć
Wystarczy dotyk ciepłości mi posłać
wystarczy chcieć
A wtedy przez dziobek wychylę się
Nad twym sercem pochylę się
Lecz najpierw musisz szukać lampy
Na składowisku złomu, tam lamp dostatek
Miejsce jest to jak ogromny statek
Statek widmo
Tylko proszę cię, aby szukanie ci nie
zbrzydło
Komentarze (1)
jak ja bym chciała mieć taki drzwi - przekroczyć ich
próg i od razu znależć się w pięknym świecie..
niestety tak nie może być.. bardzo po doba mi się
twój wiersz... /+/ pozdrawiam