Tak bardzo...
Tak bardzo pragnę wyrazić, co czuję:
radość, cierpienie, nadzieję, czy
smutek,
lecz nie potrafię, to siedzi wciąż we
mnie...
Jest tam - na samym dnie serca mojego...
I pragnę tylko powiedzieć to jedno:
nie umiem!, nie dam sobie rady!
Ale nie mogę, bo znowu spodlą, wyszydzą,
zhańbią,... będą pokazywać palcami i
mówić:
to ta, co nic nie potrafi.
Serce mi z bólu pęka...
I znowu upadam,... wyciągam rękę, wołam:
pomocy!!!
i nic... nie ma nikogo... tylko słyszę
śmiech
- coraz głośniejszy i głośniejszy,
bardziej szyderczy...
Nie mam już sił...
Lecz cóż to?! Co ja widzę?! Ktoś
podchodzi!
Już stoi przede mną... to Jezus, tylko On
chce
mi pomóc, wyciąga ku mnie swą dłoń.
Tak Panie chcę! Pomóż mi!
Wyciągam rękę, ale... to Ty stoisz,
to Ty podajesz mi dłoń, by pomóc mi
powstać.
Dziękuję!, och jak bardzo Ci dziękuję,
że pozwoliłaś mi ujrzeć w Tobie
Chrystusa!,
że tak jak On nie zawahałaś się wyjść
z tłumu i mnie uratować!
Wszystko, co mam, to skromne dziękuję.
Weź... proszę... tylko to mogę Ci dać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.