Tak jakoś
Raz tęcza niebo otula,
to wicher rozrywa marzenia,
jak aura życie się zmienia,
obłoki, to znów twarda ziemia.
Na górę problemów czołganie,
upadek na dno samotności,
w karocy szczęścia bujanie,
parada po szczytach świetności.
I przebudzenie o świcie,
z uczuciem dogłębnej szarości,
uparte, mozolne mycie,
starych, omszałych wartości.
To z nurtem spływy bezsilnie,
mielizny badając mijane,
czekanie na moc co rozkwitnie,
powiąże mosty porwane.
Raz w aplauz, to w gwizd ustrojone,
raz diament, raz popiół masz w dłoni,
ot życie zwykłe, szalone,
z diademem i cierniem na skroni.
Komentarze (7)
Ot życie.Pozdrawiam.
Ależ ślicznie i mądrze.Pięknie.Pozdrawiam ciepło.
Bardzo dobry, refleksyjny wiersz. Pozdrawiam
serdecznie
dotykasz w swoim wierszu szarości
bezsilności i samotności
pozdrawiam
Piękny wiersz, samo życie.
Nie lubię takiej prawdziwej karuzeli, ale ta Twoja,
jest mi bardzo bliska, więc wsiadłam, bo odpowiadają
mi, te "omszałe wartości"
Pozdrawiam, posyłając promyk słońca, który właśnie
zagląda przez okno:):):)
Samo życie w Twoim wierszu, i rym, i rytm jakie
lubię:)
Nie tak?
"parada na szczytach świetności".
"To z nurtem spływy bezsilne,
mielizny badanie mijanej"
Poetycko o karuzeli życia, wzlotach i upadkach. Piękny
wiersz. Pozdrawiam :)