Tak mocno
Światło przysypiającej lampy zagląda przez
okno.
Rękawem zasłon przeciera zmęczone nocne
czoło.
W oczach piasek. Klosze posłusznie chyba
jej mokną.
Lecz ona wytrwale oświetla drogę zbłąkanym
aniołom.
Ja bez swego anioła dziś w przerażeniu
krzyczę - proszę
ocal mnie, żebym nie przepadł w samotności
bez wieści.
Nie chcę więcej kolejną noc płakać w swego
snu poszew,
rozpaczy już nie sposób niemymi snami
streścić.
Krągłością łzy staram się jak mogę, chociaż
drobinki
Ciebie odzyskać z minionych, rozpadajacych
się dni.
Jeśli się udaje czczę je jak najdroższe
zapominki,
by po chwili, traumą przeżywać od nowa jak
się śnisz.
Nocą przychodzi mi z naszych zanikających
wspomnień,
wyrywać wszystko z przemilczającego echem
głosu,
by nimi oszukiwać siebie, że biegniesz
teraz do mnie,
by przetrwać kolejną noc - to jedyny znany
sposób.
Rzucam własną w zatraceniu schorowaną
wytrwałość.
Diamenty pod powieką kreślą zarysy ust na
moich
wiecznie spękanych wargach w domniemaniu
skarg - już dość ich!
Leżę ściśnięty, bo wiem, żebym nie ustał -
tak bolisz !
Komentarze (34)
Dziękuję pani anno za odwiedziny
Pozdrawiam
Tęsknota targa sercem w tym wierszu.
Pozdrawiam
skarga... ból - namalowane smutku emocjami ...
rozpaczliwa tęsknota za ukochaną.