Tak niewiele do szczęścia
Czy pamiętasz pejzaże ciut z odcieniem
sepii,
w których skrzyły się w słońcu sople, jak
diamenty,
utrwalone w sezonie z kropli
zamarzniętych,
kiedy w biegu ze strzechy tuż nad ziemią
krzepły.
W oszronionych oddechach u sań końskie
chrapy,
rozdzwonione sunęły przez białość bez
granic
i po drodze mijały na szkłach malowanie
bożej ręki, co w bieli świat skryła pod
czapą.
Rodem z baśni w obrazkach, jak
zaczarowanych
przymuszały do zmagań warunki surowe;
w przemrożonych minusach, gdy szalała
zamieć,
gdy mróz w chacie nad ranem w kuble ścinał
wodę,
a tęsknota za wiosną wzmagała
przetrwanie,
to człek bardziej o ciepło, dbał niż o
wygody.
Komentarze (49)
Piękny sonet...trochę się pozmieniało i jak niewiele
do tego szczęścia wtedy potrzeba było.Pozdrawiam
serdecznie.
Refleksyjny, piękny wiersz.
Dobrego dnia Budlejo:))
pamiętam jak dawno to było szkoda iż się skończyło
Piękny sonet z rodem baśni w obrazkach!
Grażynko, w tytule popraw "niewiele"
Serdecznie pozdrawiam :)