Tak się kończy ta historia
Ja niczego nie zrobiłem,
przewinienie moje małe.
Tylko rozkaz wypełniłem,
i co trzeba, podpisałem.
Czy ja za to odpowiadam,
przekonany jestem, że nie.
Też tym bardziej żadna zdrada,
takie także mam wrażenie.
Czemu chcecie za to karać,
mojej winy tu jest mało.
Ja się chciałem bardzo starać,
by w narodzie dobro brzmiało.
Zawsze byłem przekonany,
że podołam żyć w tym cudzie.
Byłem bowiem uwielbiany,
tak mówili wszyscy ludzie.
Gilotyna spadła dźwięcznie,
król nie zdążył skończyć mowy.
Stal rozcięła tkanki zręcznie,
pozbawiając władcę głowy.
Tak się kończy ta historia,
trochę smutno przyznam szczerze.
Bo nie zawsze wielka gloria,
jest potrzebna słusznej wierze.
Komentarze (3)
fajny zakręcony, ciekawe że na początku myślałem że to
zwierzenia szeegowca, a tu proszę, samego wodza.
Dzisiaj wszyscy bronią się nieświadomością i
posłuszeństwem rozkazom, jak roboty, może wielkie
głowy zaprojektowały kadrę robotów, międzynarodową?
Może tym wszystkim rządzi sztuczna inteligencja, która
przewiduje rozwój np. koronawirusa. A kto projektuje
komputery? :)
niełatwo być władcą...
Jeśli gilotyna spadła na szyję króla, to zapewne
chodzi o Ludwika XVI. Jako władca przez 16 lat zrobił
mniej złego Francji, niż obecny prezydent Macron przez
niecałe 3. Na szczęście nikt nie chce tego ostatniego
zgilotynować, co najwyżej nie wybiorą go na drugą
kadencję. Wiersz historyczno-moralizatorski, zawsze na
czasie. Pozdrawiam.