Taka moja refleksja.
Życie dla czegoś lub kogoś jest podzielone
na etapy.
Porównujemy je praktycznie do wszystkiego
co kojarzy się z pięknem lub smutkiem, a
niesie to za sobą doświadczenia.
Patrzymy na życie przez pryzmat
przeszłości, oceniając podobną chwilę na
poprzednią skale. Stworzono nas zanim
siebie poznaliśmy.
Sens tego kim się jest, gdzie, jak i po
co?
Odkrywamy właśnie przez błędy.
Jak zostanie rozpoznana prawda bez dowodu?
Czym więc ona jest?
Faktem, słowem czy przypuszczeniem?
Intuicją a może skojarzeniem?
Gdzie mieszka sens każdych naszych
kroków?
Gdy wszystko wyginie, czy życie nadal
będzie życiem, czy może zmieni swoją nazwę?
Gdy chmury przestaną tańczyć ze słońcem,
kto będzie królem na niebie w nim oraz na
ziemi? Nad każdym z nas jest zawsze ktoś
wyższy, stąd istnieje nasz strach i wiara,
czasem nadzieja oraz szczęście.
Tam gdzie szukamy odpowiedzi, natykamy
pytania.
Odpowiedź często jest następnym pytaniem,
bo nikogo nie ma tu po raz drugi aby mógł
wiedzieć wszystko, nie znając wszystkiego;
a tym bardziej nie rozumiejąc siebie.
Dlatego też prawda jest powtórką czegoś co
za pierwszym razem zrozumieliśmy.
Zmieniamy się z każdym rozdziałem.
Otwieramy drzwi dojrzałości, miłości,
czyjeś śmierci, życiowego upadku.
Mając swój dom kształcenia, posiadamy
mnóstwo pokoi lecz musimy po prostu zdobyć
do nich klucz, a najważniejszym etapem by
pojąć nas i innych to po prostu być.
A więc czym jest sens życia?
Drogą na której zawsze jesteśmy, plan czy
może marzenie?
A czy wszystko musi mieć swój morał,
wnioski i naukę?
Życia nie jesteśmy w stanie się nauczyć,
jak możemy umieć to co nas nie spotkało, a
zamierza zaskoczyć?
Komentarze (5)
Życia się nie zdołamy nauczyć, to ono uczy nas...
pozdrawiam
Bardzo interesująca ta twoja refleksja
Nie wszystko musi mieć swój morał :) Pozdrawiam
serdecznie +++
Ciekawe przemyslenia, ktore rodza wiecej pytan. Podoba
mi sie. Moc serdecznosci.
ciekawe rozważania pozdrawiam