tam jest ciemno...
pisane w stanie wojennym - w czasie, kiedy pracowałem w charakterze prokuratorskiego aplikanta
tam jest ciemno,
w ciemnym oknie
i dlatego we mnie gaśnie
nie mów do mnie, nie uwierzę
i tak dzisiaj już nie zasnę
jeszcze tylko parę godzin - budzik
dźwignie mnie i zbudzi
- do mych zajęć
- i do obcych, zimnych ludzi
jesienny liść – nic nie znaczy:
wpadł po prostu...
- wpadł na wódkę...
( i miał – wypaść...) - przez okno
stan wojenny – jesień 1982
Komentarze (21)
Wymowny wiersz ponadczasowy.
Witaj Wiktorze, po tak dlugiej przerwie mam znow
przyjemnosc Ciebie czytac. Ten utwor... ciarki mnie
przeszly. Dobitny do bolu przekaz.
Zalaczam serdeczne pozdrowienia :)
Elu! (Pani L). W tamtym czasie, jak i dzisiaj - w
Prokuraturze nie bylo nawet jednej przypadkowej osoby.
Ja także nie bylm osobą przypadkową. - Przepisy o
prokraturze w zasadzie przwidywały hierarchiczne
podporządkowanie - rownież z obowiązkiem poprowadzenia
sprwy w sposob zgodny z poleceniem zwierzchnika. - I
to - należało wykonać. - Owszem - w razie sprzeciwu
wykonawcy polecnia - mogl on zaznaczyc zdanie odrębne
- jednak nie zamieszczając świadectwa do akt, a
jedynie na okladce (teczce), w ktorej akta sprawy się
znajdowały. sprawę nalezalo jednak poprowadzić zgodnie
z poleceniem zwierzchnika. - Jedyne powszechne
niezadowolenie, jakie bylo wśrod pracowników
prokuratury wynikalo z ich uposażenia i z finasowej
być może zależności od adwokatow - ale to jedynie w
kwestii rozważana, bo o stanie zależności - nic nie
wiem. Stan akceptowania przepisow prawa - i
wewnętrznej zgody - był bardzo wysoki. Ogromna cęśc
prokuratorow wywodzila się ze szkoły, ktora mowiła, ze
słuszne i sprawiedliwe jest to, co ustanowione przez
państwo. - cyli calkowity relatywizm prawny i moralny
- z organem ustawodawczym - jako dowolnie stanowiącym
normy moralne i prawne. Moja śwadomośc moralna i
prawna - także pozostawiala wiele do zyczenia i
akceptowalem - jak ogromna wiekszość -normy stanu
wojennego z ich wielką surowością ,ktora to surowośc -
miala rozwiązywać problemy wynikające z brakow
rynkowych - takich jak zaopatrzenie w mięso czy opony
samochodowe. Przepisy - bronily spolecznych absordow-
i - przynajmniej ja - nie do końca zdawalem sobie z
tego sprawę. Wysoka surowośc prawa - wydaje mi się -
dośc powszechnie byla akceptowana. Marzeniem
prokuratora czy sędziego - bylo osiągnięcie - w drodze
stazu pracy - możliwości ubiegania się o stanowisko
adwokata. Jest to oczywistym wywroceniem wszelkiej
logiki państwa praworządnego, gzie - stanowisko
sędziego czy prokuratora - powinno być ukoronowanem
nenagannej praktyki prawnej i zdobytego spolecznego
zaufania. - Nie wim do końca - kto mnie postawili po
co - na prokuratorskim stanowisku pracy - ale wiem, ze
w wyniku psychicznych zaburzeń, ktore wkrotce się
pojawilu - moja inteligencja - w potwornym stpopniu
zmalala, zachowania- staly sie - poweidzmy dziwne czy
wstydliwe. Oprocz otępienia intelektualneg - odezwały
się silne zmiany osobowościowe. - obserwoawalem to u
sibie świadomie, ale zmienić tago - nawet świadomie
-nie bylem w stanie. - tak więc do oczekiwanej przeze
mnie - i gloszonej przeze mnie zmiany ustroju - nie
dotrwalem, zawiodlem mocodawcow i samego
siebie.
Ps> - w tamtym czaie - ginięcie akt sprawy i dowodow
rzeczowych zdarzalo się notorycznie - i - jak sądze -
w miarę potrzeby - podobno tak jak i dziś. Nie łączyla
się z tym jakakolwiek odpowiedzialnośc. - z tytulu
pracy w prokuraturze - powdow do chluby nie mialem i
nie mam, na usprawiedliwienie -jedynie ciężka choroba
psychiczna - a przynajmnie zblizone do niej chorobowe
objawy, ktore mogą być sztucnie wywolywane.
Pozdrawiam serdecznie:)
Zatrzymałeś. Wróciłem myślami do tamtych, nieciekawych
dni.
Pozdrawiam
Teraz każdy musiał, nikt przecież nie chciał. Absurd.
Wiersz bardzo dobry, we mnie obudził przykre
wspomnienia. Pamiętam zapijaczone gęby prokuratorów i
ich ogłupiałych aplikantów. Dziś każdy krzyczy nie
wiedziałem.
A ja wiem, że każdy wiedział po której stronie stanąć
należy,tyle że nie każdy potrafił przyznać się do
tego.
Aplikanci tamtych czasów.....no cóż teraz są aplikanci
tych czasów i też chęć zrobienia kariery za wszelką
cenę bierze górę.
Mam realne powody by powiedzieć, że stan wojenny boli
mnie do dziś.
Jeszcze raz, technika przekazu podoba mi się, ale
tylko tyle.
stan wojenny - powoli znika z pamięci.
dobry wiersz. :)
Świetny! Pozdrawiam serdecznie:)
Poruszyłeś, do głębi.
Pozdrawiam:)
Dokładnie tak, jak napisaLa Anna: Nie wiedziałem, kto
wróg - kto przyjaciel. Pijaństwem byłem przerażony. To
była parapetówa. - jeden z kolegów włąsnie otrzymal
przydzial na 120 metrowe meszkanie - "wynlezione" dla
nigo przez MO.łaśnie wrocil z ZSRR - po półtorarocznym
pobycie. Nie wiedzieliśmy - nikt o takie rzeczy nie
pytał - nie wiedzieliśmy, co tam robił. Kazda z
uczestniczących w libacji osób - za kilka lat- zrobila
dużą karierę:zostala szefem Prokuratury Wojewódzkiej.
Tylko jedna nie, ale- jak przypominam sobie - to
właśnie w prowadzonej przez nią sprawie - (o
spekulację) zaginła w toku prowadzonego dochodzenia
dowód rzeczowy w postaci -no - powiedzmy - wiaderka
złotej biżuterii. Ja również kariery nie zrobiłem, a
lęk, ktory pojail się w czasie libacji - do końca
mojego ztrudnienia w "firmie" - i jeszcze przez kilka
lat - tak zupelnie - to nigdy już mnie nie opuścił.
Serdeczne dzękuję kazdemu z Czytelników - za odrobinę
uwagi, za komentarz.
Pozdrawiam serdecznie:)
Napisałam wiersz pt.Liść zielony
także bardzo smutny jak Twój Wiktorze
możesz spać spokojnie...
Miłego dnia:)
Zrewanżuję Ci się swoją fraszką z tego okresu
FINIS POLONIÆ
Z dachu zastrzelili człowieka snajperzy.
Krzyknął "Polska nie zginęła, póki..." i już nie żył.
Pamiętam stan wojenny, ktoś miał ochotę powiesić mnie
na latarni. A mężowie grzecznie wracali przed godziną
policyjną do domu. Pozdrawiam.
Jesienią 1982 roku, urodziła się moja córka, a ja
miałam to " szczęście " nie być wtedy w kraju...
nie wiadomo kto wróg, kto przyjaciel (można wypaść
przez okno)
Znakomicie o trudnym czasie. Kłaniam się, Panie
Wiktorze :-)